C. i k. złomiarze

 

Wojskowi c.k. monarchii austro - węgierskiej byli przekonani, że wojna wypowiedziana Serbii latem 1914 r. będzie czymś w rodzaju karnej ekspedycji.

Jednak zamiast krótkiej i zwycięskiej wojny rozpętali konflikt na skalę, która przerosła nie tylko wyobrażenia sklerotycznej wiedeńskiej generalicji, ale wszystkich współczesnych.

Do długotrwałej wojny - z udziałem milionów żołnierzy - nieprzygotowane były nie tylko struktury armii, ale także - niewydolny ekonomicznie i organizacyjnie - aparat państwowy.

Od pierwszego dnia mobilizacji zaczęło brakować prawie wszystkiego.

W miastach zaczęły się problemy z żywnością i opałem.

Skoczyły ceny, rozpanoszyła się spekulacja i ukrywanie towarów.

Władze zmuszone zostały do reglamentacji podstawowych artykułów.

Od listopada 1915 r. chleb był już tylko na kartki; pod koniec wojny monarchią wstrząsały zaś rozruchy głodowe.

Walczącym w polu brakowało sprzętu, broni, amunicji.

Skończyły się - i tak mizerne - zapasy strategicznych surowców.

Trzeba było odwołać się do ofiarności społeczeństwa.

Pojawiły się apele o zbiórki na potrzeby frontu - jak zawsze w takich przypadkach pod hasłem patriotyzmu.

Tyle, że w c.k. monarchii, zlepku kilkunastu narodowości miłość do cesarza i Austro - Węgier istniała tylko w wyobrażni wiedeńskiej centrali.

W Czechach, w Galicji i innych krajach koronnych nie bardzo kwapiono się do umierania za dwugłowego orła i czarno - żółte barwy.

W zupełnie innych intencjach młodzież krakowska zakładała mundur sławnego 13 pułku ''krakowskich dzieci'', czy zaciągała się w szeregi legionów.

Apel c. i k. ministerstwa wojny do umiłowanych ludów Franciszka Józefa o ''Patriotyczną wojenną zbiórkę metali'' z kwietnia 1915 r. przyjęto więc w Krakowie z uczuciami mieszanymi.

By zbiórka przyniosła zatem jakiś efekt, jej komitet pod protektoratem Jego Excellencyi c. i k. ministra wojny zbrojmistrza polnego nie wahał się zaprząc do tego dzieła, cynicznie i obłudnie, dziatwę szkolną, ''Wszyscy wiemy, że nieprzyjaciele Austro - Węgier pokładają nadzieję w przeprowadzeniu nikczemnego planu, którego celem jest sprawić naszemu kierownictwu wojny znaczne trudności przez odcięcie dowozu metali'' - czytamy w ulotce kolportowanej w Krakowie wiosną 1915 r.

''Plan ten można zniweczyć i udaremni się go!

Zarząd wojenny zgromadził już znaczne ilości tych metali, a wiele jeszcze znajduje się w prywatnym posiadaniu.

Zwracamy się do ludności z usilną prośbą, aby dawała nam do rozporządzenia wszystkie zbędne przedmioty wytworzone z takich metali.

Pośrednikiem między zarządem wojskowym a ludnością ma być nasza młodzież szkolna!

Ona będzie współdziałała w jej pierwszych latach życia - tak dostępnych dla wrażeń - w wielkich obowiązkach jakie wojna nakłada na ogół ludności.

Będzie to dla niej pierwszą daniną dla armii.

Kto odmówi młodocianym wojennym zbieraczom gdy zapukają do drzwi naszych mieszkań i sklepów, kto zechce pozbawić się przyjemności ujrzenia tych oddalających się twarzy radośnie zarumienionych z powodu zadania dobrze spełnionego!? (...)

Zbierać się będzie sprzęty domowe, naczynia kuchenne i inne przedmioty przede wszystkim z miedzi, nadto z mosiądzu, brązu, spiżu, cyny, niklu czystego, ołowiu, antymonu i glinu.

Żadna rzecz nie jest zbyt małą!''.

''Wszystko będzie z wdzięcznością przyjęte'' - czytamy na odwrocie ulotki.

Po tej deklaracji następuje spis zaczynający się od patelni - poprzez wanny, główki od syfonów, kociołki do bicia piany, tłuczki do orzechów, sztućce, staniol, plomby ołowiane, kurki, pipy, zabawki, kapsle z flaszek, nakrywki na dzbany do piwa - aż po sprzączki, trąby i gwizdawki sygnałowe.

Oficjalnie akcje kończyły się sukcesem i do Wiednia odstawiano ponoć złom wagonami.

Jednak zbiórka nie przyniosła aż takich efektów, bo szybko przyszły przymusowe rekwizycje w przedsiębiorstwach, a z kościołów zaczęto zabierać dzwony.

Uchroniły się tylko te odlane przed 1700 r., a z XVIII wieku ozdobniejsze lub mające napisy o znaczeniu historycznym.

Z dachów zdzierano też blachę miedzianą, rekwirowano piszczałki organów, wełnę, kauczuk, dętki i opony samochodowe, pozostawiając w pełni sprawne automobile tylko straży pożarnej i pogotowiu ratunkowemu.

Trudno ocenić, na ile akcje te zmieniły sytuację przemysłu zbrojeniowego.

Zapewne w takim samym, jak zmieniło się zaopatrzenie ludności cywilnej po ogłoszeniu: ''opieka państwa, które unicestwiając nikczemne plany wroga podjęło się wydania zarządzeń mających na celu zabezpieczenie wyżywienia ludności''.

Takie zarządzenie w pażdzierniku 1915 r. wydała komendantura Twierdzy Kraków, zakazując wywozu poza jej obręb dzikich kasztanów, zapewne z myślą o katastrofalnych brakach w aprowizacji w obliczu nadchodzącej zimy.

Z początkiem grudnia magistrat informował też o obowiązku zgłaszania przez mieszkańców miasta posiadania saneczek ręcznych - to z kolei z uwagi na przewidywane trudności komunikacyjne.

Pod koniec roku powiało optymizmem.

Na drugą wojenną gwiazdkę c.k. propaganda przygotowała dla umiłowanych ludów c.k. monarchii radosną niespodziankę.

Jak donosi ''Nowa Reforma'': ''W ogrodach cesarskich w Wiedniu ma odbyć się austriacko - węgierska wystawa wojenna.

Otwarcie nastąpi 1 maja 1916 r., potrwa do 1 września.

Obejmie ona wyroby przedsiębiorstw pracujących na cele uzbrojenia wojska.

Idzie o to, by dać wierny obraz sprawności przemysłowej nie uszczuplonej przez wojnę światową i by tym sposobem poczucie własnej siły wywołane w ludności wypadkami wojennymi bardziej jeszcze spotęgować''.

W beznadziejnej sytuacji najważniejsza rzecz to dobre samopoczucie.

Potęguje poczucie własnej siły, a bierze się choćby ''z przyjemności ujrzenia twarzy radośnie zarumienionych z powodu zadania dobrze spełnionego...''.

Opisy do załączników:
1 - Rozbijanie zarekwirowanych dzwonów

Rozbijanie zarekwirowanych dzwonów

Tekst: Jan Rogóż
Źródło: ''Dziennik Polski'' z dnia 4 listopada 2007 r.

Zobacz Także

blog You tube facebook Twitter

Kontakt


E-mail: fortyck@fortyck.pl

Fortyck.pl