Więżniowie zostawili ślady

 

Konserwatorzy zajęli się ratowaniem napisów i rysunków żołnierzy podziemia AK - owskiego i Narodowych Sił Zbrojnych, więzionych po wojnie w Forcie Luneta Warszawska przy ul. Kamiennej.

Wiadomo o nich od lat 80. minionego wieku, dzięki informacji stróża.

Wyryte lub rysowane ołówkiem na ścianach celi, teraz wymagały natychmiastowego zabezpieczenia, bo odpadały wraz z tynkiem i nikły.

Historycy tymczasem poszli śladem napisów - ruszyły poszukiwania osób, które je pozostawiły w celi, trwa badanie archiwów.

W Forcie Luneta Warszawska przy ul. Kamiennej, jak planuje jego obecny właściciel, ma w najbliższych latach powstać hotel oraz - w mniejszej części obiektu - muzeum.

Ekspozycja przewidywana jest w celi, której ściany zapełniają napisy i rysunki - wstrząsające świadectwo czasów, kiedy od wiosny 1945 r. był tu karcer, w którym UB zamykało swoich więżniów.

Tym miejscem miałoby się zaopiekować Muzeum Armii Krajowej, urządzić w celi wystawę.

Latem tego roku wstępnie spisano i obfotografowano pseudonimy, nazwiska i inne napisy, które zachowały się na ścianach celi w Forcie.

''AK NSZ (Narodowe Siły Zbrojne - przyp. red.) niech żyje'', ''Tu w karcerze siedział Czulak Marian'', ''Święty Bobolo módl się za nami'', ''Śmierć PPR (Polskiej Partii Robotniczej - red.)'', ''Boże przepuść'', ''Żyd zdrajca i ruski pachołek'', ''Dla najdroższego wszystko Wera'', monogramy w sercach, nazwy miast: Szczecin (a może Szczucin? nie widać dokładnie), Wilno, Warszawa, Katowice, narysowane postaci w mundurach Polskich Sił Zbrojnych - to niektóre z ponad 60 napisów i rysunków, jakie odnotowali spisujący.

- Celem jest odszukanie w zasobach Instytutu Pamięci Narodowej akt spraw prowadzonych przeciwko tym osobom, akt wojskowych sądów rejonowych i wojskowej prokuratury rejonowej - mówi Tadeusz Żaba, zastępca dyrektora Muzeum AK.

Chodzi o ustalenie losów tych, którzy byli więzieni i dręczeni, bo walczyli o wolną Polskę.

Również - o ich upamiętnienie na planowanej ekspozycji w Forcie.

- Udało się już parę osób ustalić - informuje Tadeusz Żaba.

- Na przykład wiemy, że w celi siedział Józef Pietruszka, który pozostawił po sobie rysunek przenikających się liter J i W - od imion swojego i żony.

Żyje jego żona, wiadomo już, że przeżył.

I wiemy, że takim monogramem znaczył też swój zegarek czy grzebień - dodaje.

Notowany w aktach ubeckich z póżniejszych był też np. akowiec o pseudonimie ''Jar'', pod którego podpisem w celi widnieje też ''Lublin AK''.

- Udało się odnależć w zasobie archiwalnym IPN materiały dotyczące części osób, które tam pozostawiły swoje nazwiska.

Te materiały archiwalne świadczą o tym, że część osób w póżniejszym okresie była inwigilowana przez organy bezpieczeństwa.

Nadal trwa kwerenda - informuje Rafał Dyrcz z archiwum krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.

Podkreśla, jaką wagę mają zachowane napisy w Forcie: można dzięki nim zrekonstruować element losu osób, które były tu przetrzymywane, prześladowane przez państwo komunistyczne.

Zamieszczony też został (w wakacje) apel w internecie, by przekazywać informacje, jeśli ktoś wie cokolwiek o tych więżniach.

Na razie jednak nie było odzewu.

Istnieją przekazy ustne, iż na terenie Fortu przy Kamiennej była katownia, bito, maltretowano, wykonywano egzekucje.

- Ale to tylko podejrzenie, przekazy ustne, jak dotąd nie znależliśmy potwierdzenia w dokumentach, by była tam katownia - mówi Dariusz Gorajczyk z krakowskiego oddziału IPN.

Więcej: odnajdywane informacje o dalszym życiu więzionych tu osób przeczą temu, by cela z napisami była celą śmierci, jak dotąd się o niej mówiło.

Teraz historycy określają tę celę jako karcer w ubeckim więzieniu, które funkcjonowało wówczas w Forcie (a było filią przepełnionego więzienia św. Michała z ul. Senackiej).

Niszczejące napisy i niknące delikatne rysunki wstępnie zabezpieczyli już konserwatorzy (m. in. zostały podklejone zagrożone fragmenty, pomieszczenie zyskało tymczasowe zadaszenie, chroniące przed wnikaniem wody), jest też przygotowany i zatwierdzony projekt konserwatorski dla ich docelowego ratowania.

Kosztowało to 80 tys. ze środków Narodowego Funduszu Rewaloryzacji Zabytków Krakowa, w najbliższy poniedziałek przewidziany jest odbiór wykonanych prac przy napisach.

Jednym z problemów do rozwiązania w dalszych pracach jest zawilgocenie ścian - wiąże się to z tym, że sklepienie oryginalnie jest zabezpieczone zasypem ziemnym.

Trzeba się też będzie zająć fundamentami.

- Nie wiemy, czy uda się uratować napisy na miejscu, być może będzie konieczne ich przeniesienie - mówi też konserwator Piotr Białko.

Dodaje, że prace w celi z napisami muszą iść w parze z remontem konserwatorskim całej tej wydzielonej części Fortu przy ul. Kamiennej, by udało się rozwiązać wszelkie problemy.

Konserwator ocenia, że w związku z tym ekspozycja muzealna mogłaby powstać tu raczej nie wcześniej niż za 2 - 3 lata.

Fort przy ul. Kamiennej, zbudowany w połowie XIX w., to najstarszy, zachowany w całości, z oryginalnymi elementami (np. część dawnej stolarki w idealnym stanie) fort Twierdzy Kraków.

Tekst: Małgorzata Mrowiec
Źródło: ''Dziennik Polski'' z dnia 9 grudnia 2010 r.

Zobacz Także

blog You tube facebook Twitter

Kontakt


E-mail: fortyck@fortyck.pl

Fortyck.pl