Szlak niepodległości

 

Przewodnik po miejscach, w których rozgrywały się wydarzenia pażdziernika i listopada 1918 r. w Krakowie:

Willa Wisłockich przy pl. Lasoty 3 w Podgórzu
Tu kwaterował por. Antoni Stawarz, dowódca plutonu ciężkich karabinów maszynowych w batalionie asystencyjnym 93. pułku piechoty.

Stawarz od momentu przybycia do Krakowa w sierpniu 1918 r. prowadził działalność konspiracyjną, usiłując namówić oficerów i żołnierzy Polaków do ewentualnego zbrojnego wystąpienia przeciw Austriakom i przejęcia władzy w Krakowie.

Udało mu się zwerbować około 400 osób.

Nawiązał kontakt z grupą kolejarzy ze stacji w Płaszowie, a za ich pośrednictwem z dezerterami, ukrywającymi się w Prokocimiu.

Skontaktował się też z przebywającym w Krakowie płk. Bolesławem Roją, byłym dowódcą III Brygady Legionów.

W środę, 30 pażdziernika 1918 r. około godziny 19, do willi przybyło niespodziewanie trzech oficerów z rozkazem od płk. Roi, aby Stawarz przygotował oddział do objęcia odwachu w Rynku Głównym w dniu następnym o godz. 11.

Porucznik zwołał pospiesznie spotkanie kierownictwa swojego sprzysiężenia (Stawarz, por. Iwaszko, sierż. Koścień, ppor. Stec i Gawron), na którym omówiono szczegóły planowanej akcji.

Wręczył swojej gospodyni, p. Wisłockiej, 200 koron z poleceniem nabycia większej ilości białych i czerwonych wstążek.

Zebrana przez Wisłocką grupa kobiet z okolicznych domów przystąpiła do szycia biało - czerwonych kokard.

Dworzec kolejowy w Płaszowie
Wieczorem 30 pażdziernika o godz. 9 pojawił się tu por. Antoni Stawarz.

Dzięki pomocy znajomych kolejarzy rozesłał depeszę do wszystkich większych placówek kolejowych w Galicji.

Treść depeszy brzmiała: ''Rewolucja w Krakowie.

Rząd polski objął władzę.

Wstrzymać wszystkie transporty, które by chciały wyjechać poza granice kraju.

Skierować je na Kraków''.

Kolejarze przypięli biało - czerwone kokardy i wydobyli ukrytą broń.

Stacja w Płaszowie stała się pierwszym wyzwolonym skrawkiem Polski.

Dziś pierwotny budynek dworca płaszowskiego już nie istnieje.

Koszary wojskowe przy ul. Kalwaryjskiej (dziś znajduje się tu budynek KS Korona)
Następnego dnia rano w koszarach przy ul. Kalwaryjskiej Stawarz zarządził zbiórkę swojego batalionu.

Żołnierze zostali podzieleni na dwie grupy: Słowian oraz Niemców i Węgrów.

Członkowie grupy konspiracyjnej, dowodzeni przez ppor. Ignacego Śnigowskiego i plut. Zaparta, najpierw rozbroili warty, a następnie otoczyli grupę niemiecko - węgierską.

Stawarz przemówił do niej po niemiecku, wyjaśniając sytuację.

W pewnym momencie zdjął austriacką czapkę i założył polską, z orzełkiem.

Swoje przemówienie zakończył okrzykiem: ''Niech żyje Republika Polska!''

Koszary stały się miejscem, z którego Stawarz kierował akcją zajmowania miasta.

Budynek koszarowy stojący na rogu dzisiejszych ulic Kalwaryjskiej i Legionów pochodził z XVIII w. i na starych planach Podgórza określany był jako ''Oekonomie Gebaeude''.

Początkowo pełnił najróżniejsze funkcje: szkoły, ratusza, a nawet kościoła i plebanii.

Po klęsce powstania styczniowego urządzono w nim jeden z obozów dla internowanych uczestników insurekcji.

Póżniej przekształcono go w koszary.

Po II wojnie światowej został rozebrany.

Na zachodniej części działki, jaką zajmował, powstał w latach 1955 - 65 zespół budynków KS Korona.

Część wschodnia została niezabudowana, tworząc plac.

Dworek - zajazd ''Pod św. Benedyktem'' przy ul. Wielickiej 2
W 1918 r. dworek pełnił funkcję koszar artyleryjskich.

Stacjonował tam batalion asystencyjny nr 1, w skład którego wchodziła kompania piechoty i pluton ckm z 56. pułku piechoty z Wadowic.

Służyli w nich wtajemniczeni w spisek beskidzcy górale z powiatu wadowickiego.

31 pażdziernika, równocześnie z koszarami przy ul. Kalwaryjskiej, dworek został opanowany przez polskich spiskowców pod dowództwem por. Franciszka Pustelnika.

Rynek Podgórski
Rankiem 31 pażdziernika 1918 r. odbyła się tu manifestacja mieszkańców Podgórza, którzy stawili się na nią tłumnie.

Demonstracje odbyły się też na ulicach Limanowskiego i Kalwaryjskiej.

Spiskowcy przygotowali bowiem wcześniej dużą ilość symboli narodowych, a drukarnia Poturalskiego rozpoczęła druk odezwy, wzywającej Polaków do zgłaszania się po broń.

Por. Stawarz polecił też dwóm podporucznikom, znanym w mieście podgórzanom, zorganizowanie, za pośrednictwem gońców, manifestacyjnego zebrania mieszkańców Podgórza na Rynku o siódmej rano.

Na Rynek dotarła też grupa żołnierzy z koszar przy Wielickiej dowodzona przez por. Pustelnika.

III Most - Starowiślna - plac Matejki - Siemiradzkiego
Po manifestacji na Rynku Podgórskim por. Pustelnik poprowadził swych żołnierzy i towarzyszącą im ludność przez III Most i ulicę Starowiślną na plac Matejki.

Po wiecu pochód ruszył ulicami Basztową, Dunajewskiego i Karmelicką pod koszary obrony krajowej przy ul. Siemiradzkiego, które opanowano.

Dalej maszerowano przez ul. Sobieskiego, Batorego, Karmelicką, Rynek, Grodzką aż na plac św. Magdaleny, gdzie zajęto budynek komendy garnizonu.

Kalwaryjska - Rynek Podgórski - stary most - Stradom - Rynek Główny
Drugi oddział, złożony z żołnierzy 57. ''tarnowskiego'' pułku piechoty, dowodzony przez por. Iwaszkę, wyruszył z koszar przy Kalwaryjskiej, by przez Rynek Podgórski, stary most, Kazimierz i Stradom około południa dotrzeć do Rynku Głównego.

Odwach (dziś nieistniejący) pod wieżą ratuszową na Rynku Głównym

Pod odwachem Iwaszko zażądał od żołnierzy austriackich przekazania służby wartowniczej przy budynku.

Kilkunastoosobowa załoga odwachu, dowodzona przez chor. Alojzego Moslera, nie stawiała oporu i odeszła z posterunku.

Oficerowie pierwszej polskiej warty, porucznicy: Haller, Zajączkowski, Gawron i Iwaszko oraz polscy żołnierze złożyli przysięgę na jedyny dostępny sztandar z Białym Orłem - Sztandar Stowarzyszenia Młodzieży Rękodzielniczej ''Gwiazda''.

Odwach udekorowano narodowymi barwami.

O godz. 21 nad odwachem po raz pierwszy od 72 lat zabrzmiała polska trąbka wojskowa.

Sygnał wieczorny zagrał por. Zajączkowski.

Odwach został zburzony w 1946 r.

Magistrat - Pałac Wielopolskich
27 pażdziernika 1918 r. w krakowskim magistracie polscy posłowie zasiadający w wiedeńskim parlamencie przypomnieli w specjalnej uchwale, że ziemie polskie włączone przez ostatnie dziesięciolecia do monarchii austriackiej ''należą do państwa polskiego''.

Zebrani podjęli decyzję o powołaniu Polskiej Komisji Likwidacyjnej, niezależnego organu dążącego do przejęcia władzy przez polski rząd.

Komisja na czele z posłami: Ignacym Daszyńskim, Aleksandrem Skarbkiem, Tadeuszem Tertilem i Wincentym Witosem, określiła, że polscy żołnierze mają wrócić do kraju i dała tym samym kolejny asumpt dla formowania własnego wojska.

5 listopada siedzibą komisji stał się pałac Pod Krzysztofory.

W magistracie toczyły się negocjacje z austriackim komendantem miasta gen. Siegmundem Benignim, dotyczące oddania przezeń władzy.

Pałac Wielopolskich nadal jest siedzibą władz miasta.

''Biały Domek'' przy ul. Lubicz 21
Jeden z ważnych ośrodków polskiej konspiracji.

Mieszkał w nim były dowódca III Brygady Legionów płk. Bolesław Roja, mianowany 31 pażdziernika 1918 r. przez Polską Komisję Likwidacyjną komendantem wojskowym zachodniej i środkowej Galicji.

Dziś w budynku mieści się komisariat policji.

Mieszkanie przy ul. Kremerowskiej
Inny ważny ośrodek spiskowy.

Mieszkał tam por. Karol Haller, brat gen. Józefa Hallera.

Do Karola Hallera, wspieranego przez por. Stanisława Tęczę z 13 p.p., zgłosił się m. in. por. Antoni Stawarz, gdy w sierpniu 1918 r. przybył do Krakowa.

Porucznik Tęcza wspominał: ''Dnia 30 pażdziernika przed południem zadecydowaliśmy obaj z Hallerem, że trzeba przygotować ludzi na obsadzenie odwachu.

Ponieważ ludzi takich miał pod swoją komendą por. Stawarz, poleciłem, by na jutro, tj. 31 pażdziernika, miał 30 ludzi na godzinę 11 przed południem gotowych.

Sam zaś zakupiłem w sklepie białej i czerwonej wstążeczki i szpilek, zaniosłem do pp. Bojarskich przy ul. Floriańskiej, gdzie do północy narobiono z tego materjału kokardek, które miały służyć jako odznaki''.

Katedra Wawelska
W niedzielę, 3 listopada 1918 r., w katedrze na Wawelu duchowni i licznie zgromadzeni krakowianie pod przewodnictwem ks. biskupa Adama Sapiehy uczestniczyli w uroczystej, dziękczynnej mszy św.

Kazanie wygłosił abp Teodorowicz.

Po odśpiewaniu ''Te Deum'' i ''Boże coś Polskę'', przy głosie dzwonu Zygmunta, patriotyczny pochód przeszedł traktem królewskim.

Po wysłuchaniu przed krakowskim magistratem oficjalnych wystąpień, wiwatujący udali się pod pomnik Mickiewicza w Rynku, gdzie odbyła się dalsza część manifestacji.

Grób por. Antoniego Stawarza, cmentarz Rakowicki, kw. LXIV, rząd 11, mogiła 39
Po oswobodzeniu Krakowa, wskutek nieporozumień, Antoni Stawarz opuścił Kraków i udał się na front lwowski.

Po wojnie, awansowany na kapitana, służył w 57. pułku piechoty w Tarnowie.

W 1926 r. opowiedział się przeciw zamachowi majowemu, za co został przeniesiony do Baranowicz, a w 1929 r. w stan spoczynku.

W 1935 r. wrócił do Krakowa i pracował w Zarządzie Miejskim.

W czasie II wojny światowej należał do Armii Krajowej.

Zmarł 19 pażdziernika 1955 r. i został pochowany na cmentarzu Rakowickim.

Jego imię nosi dziś jedna z bocznych uliczek na krakowskim Podgórzu, odchodząca od pl. Lasoty.

I KRAKÓW SKRUSZYŁ PĘTA: Był urodzonym żołnierzem.

Zdecydowanym, niewzruszonym w poglądach, twardym, gwałtownym i bardzo wymagającym.

Kochał wojskowy dryl i tylko Maria, jedyna wnuczka, mogła u niego liczyć na taryfę ulgową.

Mieszkali razem, w mieszkaniu, które dziadkowie zajmowali od przedwojnia: w jednym pokoju siostra mamy, bezdzietna ciocia Joanna, w drugim mama Wanda, z tatą i kilkuletnią Marią Huk, w trzecim babcia Maria i dziadek - Antoni Stawarz, kapitan w stanie spoczynku, człowiek, który w 1918 r. wyzwolił Kraków spod władzy austriackiej.

Kapitan Antoni Stawarz miał dwie córki i syna: Joannę, Wandę i Włodzimierza.

Włodzimierz zmarł młodo - w wieku 18 lat zachorował na zapalenie opon mózgowych.

Joanna nie miała dzieci.

Maria, córka Wandy, była jedyną wnuczką kapitana.

Miała dziewięć lat, kiedy zmarł i doskonale go pamięta.

Dziadkiem był uroczym i bardzo dobrym, lecz w domu bywał trudny: apodyktyczny, po żołniersku wymagający.

Choć nie wylewny, potrafił ciekawie opowiadać - o pierwszej wojnie, o froncie serbskim...

Był już wtedy oficerem w stanie spoczynku; jeszcze przed drugą wojną rozpoczął pracę jako urzędnik w krakowskim magistracie, w wydziale spraw wojskowych.

Kilka lat temu do Marii Huk, która sama pracuje w urzędzie miasta (jest zastępcą dyrektora wydziału skarbu), zadzwoniła nawet jego dawna współpracownica.

Miło wspominała dziadka.

Na emeryturze w dziadku obudził się chłopski syn.

Pochodził przecież z Tuchowa, z wielodzietnej rodziny dróżnika kolejowego...

Zostało w nim olbrzymie przywiązanie do ziemi.

Przelał je na dwa ogródki działkowe, które traktował jak prawdziwą rolę do uprawy.

Z pasją tak wielką, że niemal przesadną, sadził warzywa, kwiaty, drzewa.

W koszach znosił do domu płody rolne.

Jeden z jego ogródków znajdował się na Azorach.

Na miejscu dawnego austriackiego fortu.

Dziadek lubił, żeby w domu było dużo jedzenia.

A najbardziej lubił kabanosy.

W Marii miał wspólnika - trochę na przekór babci, trochę ku niezadowoleniu mamy przynosił do domu wąskie kiełbasiane pęta, zawieszał pomiędzy skrzydłami podwójnych skrzynkowych drzwi.

Suszyły się, póki nie skruszały.

Podjadali je razem - dziadek i wnuczka.

Chodził na ryby, ale nie był zapalonym wędkarzem.

W młodości grywał w karty, potem przestał.

Był wrogiem alkoholu i - właściwie - abstynentem.

Dużo czytał.

Napisał własną książkę, wspomnienia z pierwszych chwil niepodległości.

Miała tytuł ''Jak Kraków kruszył pęta''.

Było w nim trochę goryczy; że się o nim zapomniało; że milczy się o tym, czego dokonał; że jego czyn, nie zbrukany niczyją krwią, idzie w zapomnienie.

Przypomniano sobie o nim pod koniec lat 60., jeszcze za życia babci Marii.

Pojawiła się pierwsza wystawa w Muzeum Historycznym, pierwszy tekst w ''Dzienniku Polskim''.

W latach 90. miasto zaczęło organizować uroczyste obchody rocznicy wyzwolenia Krakowa i ufundowało pamiątkową tablicę na grób Antoniego Stawarza, który, jak napisano, ''wyzwolił Kraków z jarzma zaborów''.

O replikę szabli kapitana co rok rywalizują w biegu sztafetowym licealiści.

Dziadek tego nie doczekał.

Zmarł, kiedy Maria miała dziewięć lat.

Wcześniej nigdy nie poddawał się słabościom, starości.

Twierdził, że choroby się go nie imają - i nie chorował.

Do końca.

Dopiero niedługo przed śmiercią musiał poczuć się naprawdę żle, bo Maria pamięta go w łóżku, w pidżamie i szlafroku.

19 pażdziernika 1955 r. miał zawał serca.

Śmiertelny.

Podczas sekcji zwłok (nie dało się jej uniknąć) lekarze stwierdzili, że to był jego trzeci zawał.

O dwóch wcześniejszych nie wiedział nikt.

Miał 67 lat.

Marii Huk nie zostało wiele pamiątek po dziadku.

Tylko zdjęcia, egzemplarz jego książki i wspomnienia.

A zwłaszcza jedno: jest 1955 r., dziadek leży w łóżku, w szlafroku i pidżamie, i opowiada o wojnie, o froncie serbskim.

Mówi wtedy (Maria jest tego pewna, dobrze to pamięta): ''Historia sobie o mnie przypomni''.

Opisy do załączników:
1 - Antoni Stawarz

Antoni Stawarz

Tekst: (PS), (KK)
Zdjęcie: Ze zbiorów Archiwum Państwowego
Źródło: ''Dziennik Polski'' z dnia 9 listopada 2007 r.

Zobacz Także

blog You tube facebook Twitter

Kontakt


E-mail: fortyck@fortyck.pl

Fortyck.pl