Sądeccy c.k. dezerterzy

 

Z JERZYM GIZĄ, publicystą historycznym, autorem książki "Organizacja »Wolność« 1918.

Polska konspiracja niepodległościowa w cesarsko - królewskiej armii podczas I wojny światowej i losy jej bohaterów", rozmawia Paweł Stachnik.

- W latach I wojny światowej w 20. c.k. galicyjskim pułku piechoty powstała założona przez oficerów Polaków konspiracyjna organizacja niepodległościowa "Wolność".

Dziś zupełnie zapomniana, w latach I wojny światowej odegrała ważną rolę w działaniach niepodległościowych w jednej z zaborczych armii.

Kiedy pierwszy raz Pan o niej usłyszał?


- Było to wiele, wiele lat temu, a usłyszałem o niej od mojej śp. babci, podczas którejś z rozmów o tzw. starych, dobrych galicyjskich czasach.

Babcia wspomniała o tym w kontekście mojej ówczesnej fascynacji Legionami Polskimi, wynikającej z prywatnych lektur i zainteresowań.

Legionistom babcia niejako przeciwstawiła tych, którzy organizowali konspirację niepodległościową, służąc w jednostkach austro - węgierskich.

"Legiony to była bardzo ważna rzecz, ale stokroć groźniejsza była konspiracja organizowana przez Polaków w c.k. oddziałach, bo groziła za nią kara śmierci lub wieloletnie więzienie.

Chodziło wszak o zdradę główną" - mówiła.

Zainteresowało mnie to bardzo.

Już jako dorosły człowiek podjąłem próbę zgromadzenia informacji na ten temat.

Pisząc jedną z pierwszych swoich książek, zbierałem informacje na temat wybitnych oficerów Wojska Polskiego z Nowosądecczyzny i co rusz natykałem się na wzmiankę, że w czasie I wojny światowej ten czy ów działał w tajemniczej organizacji "Wolność".

Początkowo podchodziłem do tego nieufnie, pamiętając o tzw. syndromie IV Brygady (czyli im dalej od I wojny światowej, tym więcej legionistów), ale po którymś razie doszedłem do wniosku, że coś jest na rzeczy.

Zacząłem rozglądać się, czy ktoś badał to zagadnienie.

Okazało się, że nikt, niemniej skąpe wzmianki w rozmaitych opracowaniach i relacjach sugerowały, że organizacja taka rzeczywiście istniała.

Z powodu braku źródeł pisanych podjąłem próbę nawiązania kontaktu z rodzinami sądeckich oficerów zaangażowanych w działalność konspiracyjną.

Dzwoniłem, pisałem, ale niewiele to dało.

Pewnego dnia, pod koniec lat 90., znalazłem w krakowskiej książce telefonicznej nazwisko Zofii Plappert, córki płk. Stanisława Plapperta aktywnego w "Wolności".

Napisałem do niej list, na który początkowo nie było żadnej odpowiedzi.

Po dwóch miesiącach zadzwonił do mnie jej krewny z informacją, że ciocia zmarła, a on likwiduje jej mieszkanie.

Uprosiłem go, by niczego nie wyrzucał, bo cenna może być każda kartka papieru.

Dzięki jego życzliwości w willi Plappertów przy ul. Daszyńskiego w Krakowie natrafiłem na... archiwum organizacji "Wolność" ukryte tam po wojnie przez płk. Plapperta.

Proszę sobie wyobrazić moją radość: po początkowym zupełnym braku źródeł i informacji odnajduję teraz cały stos teczek zawierających relacje oficerów, ich dane osobowe, dokumenty organizacji kombatanckiej zrzeszającej w latach 30. byłych członków "Wolności" i inne ciekawe rzeczy.

Wspaniała sprawa, prawdziwy skarb!

Z tych właśnie dokumentów dowiedziałem się też, że członkiem, a nawet współzałożycielem "Wolności" był także mój dziadek, ppor. Józef Giza, oficer 20. galicyjskiego pułku piechoty.

- Kiedy więc narodziła się polska niepodległościowa konspiracja w c.k. armii?

- W listopadzie 1916 r., gdy pochodzący z Nowego Sącza 20. pułk piechoty stacjonował na Przełęczy Pantyrskiej w Karpatach, na fali uniesienia po ogłoszeniu aktu 5 listopada, grupa młodszych oficerów Polaków podjęła decyzję o konieczności wystąpienia do dowództwa pułku z prośbą o ich przeniesienie do Legionów Polskich.

Głównym inicjatorem był por. Stanisław Bergman.

Prośba oczywiście została odrzucona, a oficerowie natychmiast uznani zostali za politycznie podejrzanych.

Notabene, nastroje patriotyczne w tym pułku były silne od samego początku wojny.

Już w sierpniu 1914 r., gdy pułk walczył w Serbii, oficerowie - Polacy wystosowali petycję domagającą się przeniesienia jednostki na front rosyjski do walki z Moskalami.

Dodajmy jeszcze, że galicyjski 20. pułk miał "polski" charakter, tzn. ponad 80 proc. jego masy żołnierskiej stanowili Polacy, garnizonem jednostki był Nowy Sącz, a rekrutów pobierano z Sądecczyzny i Podhala.

Kolejna odsłona konspiracji nastąpiła w 1917 r., gdy pułk trafił na front włoski.

Jesienią w jego szeregi wcielono wielu legionistów z rozwiązanych Legionów, co wzmocniło spiskowców.

Konspiracja ogarnęła też inne pułki 12. krakowskiej dywizji piechoty: 13. pułk piechoty z Krakowa, 56. pułk piechoty z Wadowic i 57. pułk piechoty z Tarnowa.

Wśród przywódców organizacji ścierały się dwie koncepcje.

Jedna głosiła, że absolutnie nie należy walczyć z Włochami, tylko masowo przechodzić na drugą stronę frontu.

Druga zaś, że należy oszczędzać żołnierzy, a w dogodnym momencie, gdy wojna zmierzać będzie ku końcowi, starać się przejąć władzę w pułku.

Wiosną 1918 r. wywiad austriacki wpadł na trop spiskowców w 20. pułku.

Jednostkę wycofano z frontu i skierowano do ciężkich prac fizycznych, a podejrzanym groził sąd wojenny.

Jednak obrót sytuacji wojennej sprawił, że pułk znów stał się potrzebny na froncie.

Wysłano go więc na pierwszą linię, a wszystkie austriackie ofensywy przeciwko Włochom na tym odcinku opierały się właśnie na 12. krakowskiej dywizji piechoty i 20. pułku piechoty.

Inny sposób rozbicia konspiracji polegał na wysyłaniu podejrzanych oficerów do Krakowa, a to na zaległe urlopy, a to na dokończenie studiów, a to na rozmaite szkolenia.

- Austriacy nieświadomie przyczynili się w ten sposób do formalnego powstania organizacji "Wolność".

- Tutaj w Krakowie, pod koniec kwietnia 1918 r., grupa oficerów 20. pułku odesłanych z frontu, postanowiła skontaktować się z władzami podziemnej Polskiej Organizacji Wojskowej, o której wiedziano, że jej komendantem jest Edward Śmigły - Rydz.

Dodatkowo kontaktu takiego szukały także "polskie" pułki 12. dywizji.

Delegaci z poszczególnych pułków starali się więc konspiracyjnie dotrzeć do Śmigłego.

W marcu 1918 r. udało się to wysłannikom 56. wadowickiego pułku piechoty, w kwietniu emisariuszom 20. nowosądeckiego pułku piechoty.

Śmigły mógł zorientować się, że istnieje taka konspiracja i dysponuje pewnymi możliwościami.

Wbrew powszechnej u byłych legionistów opinii o konieczności destabilizowania austriackich jednostek, Rydz przychylił się do zdania, że należy raczej podjąć próbę utrzymania zwartości tych oddziałów, a następnie w odpowiedniej chwili przejąć w nich władzę.

Póki co jednak, postanowił skonsolidować konspirację w "polskich" pułkach, tworząc jednolitą organizację i nadając jej kryptonim "Wolność".

Stało się to 25 kwietnia 1918 r. w Krakowie przy ul. Grabowskiego 5, o czym świadczy wmurowana tam w latach 90. pamiątkowa tablica.

Praca konspiracyjna miała odtąd iść dwiema drogami: w jednostkach na froncie starano się w odpowiednim momencie przejąć władzę i opanować je, a w garnizonach (Krakowie, Nowym Sączu, Tarnowie, Wadowicach) również przygotowywano się do przejęcia władzy.

- Plan konspiratorów i Rydza - Śmigłego udało się w pełni zrealizować w dwóch jednostkach.

- Polskim oficerom udało się przejąć władzę w dwóch pułkach na froncie włoskim: 20. i 13.

Na przełomie października i listopada 1918 r. jednostki te toczyły walki z oddziałami włoskimi.

Gdy zawarto zawieszenie broni i stało się jasne, że monarchia upada, oficerowie Polacy przejęli w nich władzę (notabene, w bardzo spokojny sposób), pozbyto się oficerów Austriaków i Czechów, a następnie zwarta jednostka ruszyła w kierunku Polski.

Po drodze pułki musiały bronić się przed świeżo utworzonymi oddziałami słoweńskimi, które chciały je rozbroić.

13. pułk piechoty dotarł w całości do Krakowa, droga 20. pułku była bardziej dramatyczna i obfitowała w emocjonujące epizody.

"Dwudziestacy" - również jako zwarta jednostka, z bronią i ekwipunkiem - dotarli pod Lublanę i tam zaanektowali na stacji pociąg.

Do pociągu załadowali się razem z całym wyposażeniem, kuchniami polowymi, piecami do wypieku chleba, działkami piechoty, zdobytą bronią, sprzętem telefonicznym itd., a następnie wyruszyli do Nowego Sącza.

Pewien kłopot stanowiło ponad 200 koni i wozy taborowe, z których nie chciano rezygnować.

Zgłosił się więc ppor. Kwaśniak, który zadeklarował, że dobierze sobie znających się na koniach podoficerów i żołnierzy, a następnie spróbuje doprowadzić oddział do Galicji.

Tak też się stało, grupa przejechała przez bez mała pół Europy i w grudniu 1918 r. stawiła się w stacji zbornej koni w Wieliczce.

- Tymczasem pociąg ruszył na północ, a podróż przypominała niemalże filmową epopeję.

- Gdzie tylko się zatrzymywano, musiano bronić się przed próbami ograbienia lub rozbrojenia (Polacy dobrze zaopatrzyli się w żywność, a przecież w czwartym roku wojny w monarchii panował głód).

Tak było na terenie Słowenii, potem w Austrii i wreszcie w Czechach.

W Grazu miejscowe władze chciały rozbroić transport, na szczęście okazało się, że dowódcą stacji jest generał, były dowódca 20. pułku, który nie pozwolił ruszyć swoich chłopców.

Drugi raz transport chciano zatrzymać w Wiedniu - Matzleinsdorfie.

Nasi ustawili więc na dachach wagonów karabiny maszynowe i oddali parę ostrzegawczych strzałów.

Za kilka sztuk bydła i kilka worków mąki (pociąg był dobrze wyposażony), widząc zdecydowanie Polaków, komendant stacji zgodził się dać pociągowi nową lokomotywę, maszynistę, a żeby składu nie zatrzymano na granicy, wsadził do niego podoficera z wartownikiem.

Na dworcu północnym w Wiedniu z kolei zaszła potrzeba sfingowania buntu żołnierzy, by pociąg mógł zostać przepuszczony.

Kolejna próba zatrzymania miała miejsce w Boguminie na powstającej granicy czesko - polskiej.

Otworzono tam ogień z karabinów, w międzyczasie przestawiono zwrotnicę i pojechano dalej.

19 listopada transport szczęśliwie wjechał na dworzec w Nowym Sączu.

Trudną drogę miał także 90. pułk piechoty z Jarosławia, który stacjonował aż pod Odessą.

Do Polski przedzierał się przez Ukrainę, tocząc ciężkie czasem walki z Ukraińcami i ponosząc straty.

- Nieco wcześniej członkowie "Wolności" dokonali przewrotów w kilku galicyjskich miejscowościach.

- W Krakowie do przejęcia władzy 31 października doprowadził kpt. Antoni Stawarz, w Tarnowie operacją kierował sądeczanin z batalionu zapasowego 20. pułku piechoty por. Leopold Gebel, a aktywny był mój dziadek por. Józef Giza, natomiast w Nowym Sączu przewrotu dokonał por. Stanisław Kawczak.

To byli członkowie organizacji "Wolność".

Niedługo potem wszyscy ci ludzie poszli do walki w obronie kruchej niepodległości: w wojnie z Ukraińcami pod Przemyślem i Lwowem oraz z Czechami pod Cieszynem.

- Pod koniec lat 30. byli członkowie "Wolności" postanowili stworzyć organizację kombatancką.

- Impulsem były ówczesne prasowe zarzuty o austrofilizm i ugodowość wobec Polaków służących w c.k. armii.

Postanowiono więc upomnieć się o swoje dobre imię.

By przełamać legionowe lobby, musiano dotrzeć do samego marszałka Rydza - Śmigłego, który sporządził oświadczenie potwierdzające powołanie organizacji "Wolność" w 1918 r.

Na tej podstawie minister spraw wojskowych gen. Kasprzycki wyraził zgodę - choć nie bez oporów - na utworzenie odpowiedniej organizacji kombatanckiej zrzeszającej członków "Wolności".

Organizacja istniała w latach 1937 - 1939, zorganizowała zjazd w Krakowie, pośredniczyła w przyznawaniu Krzyża i Medalu Niepodległości.

Jej archiwum stworzył, a potem w czasie wojny i po wojnie ukrył wspomniany już płk. Stanisław Pappert.

Na jego podstawie powstała moja książka.

Opisy do załączników:
1 - Żołnierze 20. galicyjskiego pułku piechoty z bronią i ekwipunkiem wrócili z frontu do Nowego Sącza

Żołnierze 20. galicyjskiego pułku piechoty z bronią i ekwipunkiem wrócili z frontu do Nowego Sącza

Tekst: Paweł Stachnik
Zdjęcie: archiwum
Źródło: ''Dziennik Polski'' z dnia 10 listopada 2011 r.

Zobacz Także

blog You tube facebook Twitter

Kontakt


E-mail: fortyck@fortyck.pl

Fortyck.pl