Kłótnia nad grobami
- Nigdy nie pozwolę, aby tu kopać 
              - krzyczał Krzysztof Bień podczas wczorajszej 
              prezentacji pracy, która wygrała konkurs 
              na projekt zagospodarowania byłego Obozu 
              ''Płaszów''.
              
              Jak już pisaliśmy, Krzysztof Bień, wraz 
              z synem Piotrem, jest autorem jednej z prac 
              konkursowych, niedocenionej przez jury.
              
              W swoim proteście Bieniowie domagają się 
              unieważnienia konkursu.
              
              Uważają, że zwycięska praca, autorstwa grupy 
              ''Proxima'', nie spełniała konkursowych 
              wytycznych.
              
              Poparł ich Jarosław Żółciak, autor 2 opracowań 
              historycznych o obozie.
              
              - Nie jest to podejście do tego miejsca 
              bez znacznej ingerencji w stan istniejący 
              - a takie było założenie konkursu - mówi.
              
              - Nie zaznaczono miejsc dokonywania egzekucji.
              
              Bieniowie twierdzą, że realizacja projektu 
              grupy ''Proxima'' będzie wymagała głębokich 
              wykopów na terenie, który jest wielkim cmentarzyskiem.
              
              Uważają też, że obóz należy ogrodzić.
              
              Krzysztof Bień ma do sprawy głęboki stosunek 
              emocjonalny - w obozie zginął jego brat.
              
              Zwycięskiej koncepcji bronił jej współautor, 
              Borysław Czarakcziew.
              
              - Są różne rozwiązania techniczne, które 
              ograniczą wykopy pod fundamenty do minimum 
              - zaznaczył i dodał, że głównym założeniem 
              jego projektu była właśnie jak najmniejsza 
              ingerencja w naznaczony tragedią teren.
              
              - Na pytanie postawione w konkursie staraliśmy 
              się dać taką odpowiedż, która nikogo by 
              nie bulwersowała - podkreśla.
              
              Krzysztof Bień powoływał się na żydowskie 
              prawo halachiczne, które zakazuje wykopów 
              na cmentarzu oraz fakt, że obóz jest pod 
              ochroną konserwatorską.
              
              - Poprosiliśmy pana Tadeusza Jakubowicza, 
              prezesa Gminy Żydowskiej, o ocenę wszystkich 
              prac - odpowiedział Mariusz Twardowski, 
              jeden z sędziów konkursu.
              
              - Aż 3 z nich zawierały takie elementy, 
              jak pomosty i platformy.
              
              Prezes Jakubowicz wręcz podkreślił, że jest 
              to znakomite rozwiązanie.
              
              Trudno też powiedzieć, aby konkurs odbywał 
              się w sprzeczności z wytycznymi konserwatorskimi, 
              skoro w jury zasiadał miejski konserwator 
              zabytków.
              
              Piotr Gajewski, prezes krakowskiego oddziału 
              Stowarzyszenia Architektów Polskich wyjaśnił, 
              że protest będzie we właściwym trybie rozpatrzony.
              
              Teren dawnego obozu jest bezczeszczony od 
              dawna.
              
              Prawdopodobnie niewiele osób tam wędrujących 
              zdaje sobie sprawę z tego, że chodzi po 
              wielkim cmentarzysku.
              
              Miejsce to upodobali sobie właściciele psów, 
              wielbiciele taniego wina, a także kierowcy 
              quadów i motocykli terenowych.
              
              Konkurs, w którego jury zasiedli zarówno 
              architekci, jak i przedstawiciele władz 
              miasta i miejskich instytucji, jest pierwszym 
              krokiem do uporządkowania i okazania temu 
              miejscu należnego szacunku.
              
              TU ZGINĘŁO KILKA TYSIĘCY LUDZI: W roku 1942 w Płaszowie, na ok. 80 ha, utworzono 
              obóz pracy, który 2 lata póżniej przekształcony 
              został w obóz koncentracyjny.
              
              Hitlerowcy dokonywali tu każni, a przed 
              likwidacją obozu skremowali zwłoki więżniów 
              i rozsypali praktycznie na całym terenie.
              
              Przed obozem, na tym obszarze, były austriackie 
              szańce, a także 2 cmentarze żydowskie, które 
              naziści zniszczyli.
              
              Borysław Czarakcziew, Sławomir Kogut oraz 
              Mikołaj Iwańczuk, czyli grupa ''Proxima'', 
              proponują zaznaczenie placu apelowego za 
              pomocą szeregów podświetlanych nisz (mają 
              symbolizować szeregi więżniów), podświetlane 
              miałyby być też fundamenty baraków.
              
              Głównym elementem projektu jest pomost, 
              postawiony w miejscu drogi obozowej, który 
              schodzi do podziemnego ''memoriału''.
              
              Projekt przewiduje ustawienie wzdłuż pomostu 
              stanowisk multimedialnych prezentujących 
              historię miejsca.
              
              Zamiast konwencjonalnego ogrodzenia, architekci 
              zaplanowali iluminowane ''słupy graniczne''.
              
              Ich zamiarem było przedstawienie symboliki 
              tego miejsca w sposób czytelny dla współczesnych.

Tekst: 
              (SIE)
              Zdjęcie: Anna Kaczmarz
              Źródło: ''Dziennik Polski'' z dnia 13 kwietnia 
              2007 r.
              







