Krakau - wunderbare Stadt

 

26 sierpnia 1915 r., wedle zapewnień krakowskiej prasy, miał być historycznym dniem dla miasta.

Dnia tego prastary nasz Wawel przyjmował w swych czcigodnych murach pierwszego księcia z rodziny Hohenzollernów i to w osobie władcy Niemiec, Wilhelma II - go.

W południe 26 sierpnia na Wawel zajechał w automobilu szofer dworu pruskiego, zapowiadając przybycie wysokiej osobistości celem zwiedzenia katedry i zamku.

Szofer nie podał jednak, kim będzie owa osobistość, ani kiedy wizyta nastąpi.

Tego samego dnia o godzinie piątej po południu na wawelski dziedziniec pod biura zarządu zamku zajechały cztery automobile.

Z pierwszego wysiadł cesarz Wilhelm we własnej osobie oraz towarzyszący mu attache austro - węgierski, pułkownik sztabu generalnego baron Bienerth.

Z trzech pozostałych wysiadła cesarska świta z austriackim generałem Keltschem i niemieckim generałem hrabią Moltke na czele.

Sekretarz zarządu zamku, emerytowany nadzarządca pocztowy, Adam Bogdani przedstawił się baronowi Bienerthowi, który z kolei przedstawił go cesarzowi.

Następnie Kaiser ze świtą udał się w towarzystwie Bogdaniego w charakterze przewodnika do katedry.

Tam gość oglądał szczegółowo kaplice, pomniki, nagrobki, nie szczędząc słów uznania dla piękności tych dzieł architektonicznych i ukazując przytem gruntowną znajomość architektury, sztuki i historyi.

Szczególnie zachwycił się cesarz pomnikiem nagrobnym królowej Jadwigi.

Poprosił o posłanie do Berlina cesarzowej - małżonce reprodukcji pomnika, używając wedle relacji prasy następujących słów: Posłać to mojej żonie (Schicken Sie es meiner Frau).

Przy trumnie św. Stanisława opowiedział p. Bogdani cesarzowi przyczynę zabójstwa świętego przez Bolesława Śmiałego, czym Kaiser był wielce zaciekawiony.

Dalej gość obejrzał dokładnie pomniki Jagiellonów, kaplicę królowej Zofii oraz groby królewskie.

W krypcie Wilhelm okazał szczególniejsze zainteresowanie i ujawnił doskonałą znajomość historii.

Przy oglądaniu sarkofagów królowych z domu austriackiego odczytywał dokładnie napisy i oglądał rzeżby na trumnach, przyświecając sobie zapałką.

Kaplica Zygmuntowska zrobiła na cesarzu ogromne wrażenie - nie miał słów zachwytu, mówiąc, że nigdy nie przypuszczał, iż w Krakowie znajdzie takie skarby sztuki.

Po zwiedzeniu katedry orszak udał się do zamku, gdzie przedstawiono mu zarządcę Wawelu, architekta Karola Skawińskiego.

Skawiński wraz z Bogdanim objaśnili cesarzowi architekturę dziedzińca zamku.

Gość zwiedził też krużganki i salę tronową, zapytywał przy tym o stan prac, fundusze przeznaczone na restaurację i liczbę robotników.

Gdy Skawiński na krużganku II piętra zwracając uwagę na renesansowe okno, zaznaczył, że jest to pierwszy pomnik renesansu w Polsce, kiedy jeszcze styl ten nie był rozpowszechniony w Niemczech, Wilhelm po krótkim namyśle odrzekł lakonicznie Rzeczywiście (Es stimmt).

Wyszedłszy z zamku gość, wstąpił do biura prowadzącego restaurację zamku, gdzie przeglądał z zajęciem plany i fotografie.

Zwiedził prócz tego salę modeli drewnianych, gdzie Karol Skawiński przedstawił mu model zamku przed restauracją i drugi model prezentujący planowany stan po odnowieniu.

Kaisera zaciekawiły także odlewy kapiteli i innych fragmentów architektonicznych oraz sposoby ich uzupełniania i rekonstrukcji.

Przed odjazdem na dziedzińcu zamkowym napotkał rannego legionistę, którego wypytał do jakiego pułku należy i gdzie odniósł kontuzję.

Dowiedziawszy się, że żołnierz otrzymał ranę pod Dęblinem, wyraził mu słowa uznania.

Jak czytamy w prasowej relacji, Wilhelm przez cały czas zwiedzania Wawelu z niezwykłą uprzejmością odnosił się do oprowadzających go architektów Skawińskiego i Bogdaniego, a następnie uścisnąwszy każdego z nich za rękę, zażądał ich kart wizytowych, które wręczył swojemu adiutantowi.

Na tym zakończyła się cesarska wizyta w Krakowie.

Po raz drugi Wilhelm przyjechał do miasta 2 września.

Tego dnia parę minut po godzinie 16 przed kościół Mariacki zajechało kilka samochodów dworskich wiozących cesarza, barona Bienertha i świtę.

Niestety, gości nie miał kto oprowadzić po świątyni.

Podjął się tego ad hoc znajdujący się na miejscu urzędnik Towarzystwa Wzajemnych Ubezpieczeń Marian Lanc.

Towarzyszący mu niejaki pan Podwin, emerytowany urzędnik, zaimprowizował z obecnych szpaler porządkowy utrzymujący w odpowiedniej odległości tłum ciekawych, który szybko napłynął do świątyni.

Dzięki temu cesarz wraz z towarzyszącymi mu dygnitarzami wojskowymi mógł swobodnie ogladać ołtarze, kaplice i pomniki kościoła Mariackiego.

Szczególną uwagę zwrócił Wilhelm na ołtarz Wita Stwosza, oświadczając, że zna dzieła tego mistrza.

O polichromii Matejki wyrażał się ze znawstwem i podziwem.

Zainteresowała go też kaplica Jana Chrzciciela ozdobiona przez Włodzimierza Tetmajera.

Cesarz wypytywał tam o osobę artysty i jego działalność malarską.

W ogóle cały kościół uczynił na nim żywe wrażenie.

Zwiedzanie świątyni trwało pół godziny.

Fachowych objaśnień udzielał gościowi przybyły póżniej dr Klein.

Podziękowawszy uprzejmie oprowadzającym, Kaiser udał się do Biblioteki Jagiellońskiej mieszczącej się wówczas w Collegium Maius.

Przed ul. św. Anny z powodu robót tramwajowych na rogu Wiślnej wysiadł z automobilu i poszedł pieszo ku bibliotece.

Jak więc widać, permanentne remonty drogowe mają w Krakowie długą tradycję.

Po bibliotece oprowadzał gościa kustosz dr Korzeniowski.

Pokazał on cesarzowi sale, cenne dzieła, inkunabuły, polski globus M. Bylicy - nauczyciela Kopernika, oraz unikaty starych dzieł.

Wilhelm kilkakrotnie wyrażał podziw dla cennych zbiorów biblioteki.

Prócz eksponatów niezmiernie spodobał się cesarzowi dziedziniec.

Tam właśnie dostrzegł swojego starego znajomego malarza Wojciecha Kossaka, który zupełnie przypadkiem znalazł się w grupie austriackich oficerów.

Po uprzejmym powitaniu i dłuższej rozmowie o pracach artysty podczas wojny Kaiser oświadczył, że Kraków jest cudownym miastem (Krakau ist eine wunderbare Stadt) i że jest wprost zachwycony jego gmachami, pamiątkami i dziełami sztuki.

Następnie cesarz zwiedził kościół Franciszkanów, skąd ponownie udał się na Wawel.

Automobile zaparkowano przy Muzeum Narodowym, a cesarz ze świtą przeszedł na zamek piechotą.

Tam powitał go Karol Skawiński i ponownie wraz z Adamem Bogdanim oprowadził po zamkowych salach.

Cesarz interesował się każdym szczegółem.

Kominek i odrzwia w sypialni królewskiej tak mu się spodobały, że poprosił o przysłanie mu ich fotografii.

Wszedł także z całą świtą na rusztowanie od strony ul. Kanoniczej, skąd podziwiał widok na miasto, rozpytując o każdy kościół i każdy większy gmach publiczny.

Gdy Adam Bogdani podał Wilhelmowi lornetkę, ten zapytał, skąd tak nagle znalazł przy sobie to urządzenie.

Na odpowiedż Bogdaniego, że wybierał się właśnie do kina i dlatego wziął ją ze sobą, cesarz roześmiał się wesoło.

W międzyczasie na Wawel przybył austriacki komendant Twierdzy Kraków generał Kuk, który dołączył do świty.

Opuszczając zamek, Wilhelm dowiedział się od Skawińskiego, że dama, którą właśnie mijają jest żoną komendanta Twierdzy.

Wówczas zwrócił się do gen. Kuka z prośbą o przedstawienie żony, a następnie zaszczycił ją parominutową rozmową.

Wstąpiwszy jeszcze do biur zarządu i obejrzawszy fotografie, cesarz zaprosił Skawińskiego i Bogdaniego na herbatę, którą służba cesarska przygotowała obok górnego wejścia do smoczej jamy.

Stamtąd Wilhelm podziwiał piękny widok na kopiec Kościuszki, Bielany i Skałkę.

Po herbacie gość zaszczycił jeszcze dłuższą rozmową komendanta Kuka, a następnie podaniem ręki pożegnał panów Skawińskiego i Bogdaniego, życząc im szczęśliwego i rychłego ukończenia restauracji zamku.

Z Wawelu odjechał ze słowami Do widzenia.

Tekst: Paweł Stachnik
Cytaty pochodzą z tygodnika ''Nowości Ilustrowane''
Źródło: "Dziennik Polski" 10 września 2005 r.

Zobacz Także

blog You tube facebook Twitter

Kontakt


E-mail: fortyck@fortyck.pl

Fortyck.pl