Latające trumny
13. pułk lotnictwa transportowego, stacjonujący w Balicach, którego kilku pilotów zginęło w katastrofie pod Mirosławcem w styczniu br., kontynuuje lotnicze tradycje w Krakowie datujące się od I wojny światowej.
Na lotnisku zbudowanym w 1912 roku wśród pól rakowickich lądowały wtedy ''latawce'' ck Austrii.
Lądowisko to zostało opanowane podczas przejmowania władzy w mieście z rąk austriackiego okupanta w nocy z 30 na 31 pażdziernika 1918 r.
Zdobyto kilka samolotów i sprzęt do ich obsługi.
Na ck aeroplanach zamalowano austriackie znaki rozpoznawcze, wprowadzając własne, polskie.
Kilka dni potem zaczęto formować pierwszą w dziejach polskiej awiacji ''eskadrę bojową''.
Po niej powstała III eskadra, którą wysłano pod koniec listopada na odsiecz Lwowa.
20 lipca 1921 r. rozkazem ministra spraw wojskowych przystąpiono do organizacji dużej jednostki, krakowskiego 2. Pułku Lotniczego.
Dysponował samolotami SVA ansaldo, które w połowie 1919 roku zakupiła we Włoszech Polska Misja Wojskowa generała Eugeniusza Kątkowskiego.
Dostarczono je do Krakowa koleją, zmontowano na Rakowicach, a w 1920 roku rozdzielono do eskadr wywiadowczych i szkół lotniczych.
Na samolotach tych załogi polskie brały udział w wojnie polsko - bolszewickiej.
W lotnictwie polskim te dwupłatowce eksploatowano do 1924 roku, jako samoloty zwiadowcze, także jako lekkie bombowce oraz samoloty eskortujące ciężkie samoloty bombowe.
Ansaldy według projektu inżynierów Umberto Savoia i Emilio Verduzio budowała od 1917 roku włoska wytwórnia lotnicza Societe Gio Ansaldo Cia w Turynie.
Zostały wprowadzone do działań bojowych na początku 1918 r. na froncie włosko - austriackim.
Rozpoznawczy ansaldo SVA zmontowano w rekordowej liczbie - 2000 egzemplarzy.
Po wojnie na samolotach tego typu dokonano m. in. przelotu z Rzymu do Tokio na trasie długości 18000 km, na innym odbył się pierwszy solowy przelot nad Andami.
Samoloty ansaldo produkowano też w Polsce na włoskiej licencji.
Jednymi z pierwszych rozpoczynających produkcję dla powstającego lotnictwa wojskowego po 1918 r. były lubelskie zakłady Plage i Laśkiewicz.
Wytwórnia w Lublinie zobowiązała się, na podstawie umowy z lutego 1920 r., dostarczyć wojsku ponad 200 myśliwskich samolotów ansaldo A 1 balila i wywiadowczych ansaldo A 300 (1).
Samoloty z lubelskiej fabryki od samego początku nie miały jednak szczęścia.
Za często uczestniczyły w katastrofach; zdarzało się, że w ciągu tygodnia wypadkom ulegało kilka samolotów.
Miały miejsce nawet wtedy, gdy piloci odbierali nowe samoloty i wracali nimi do macierzystych pułków.
Maszyny z lubelskiej fabryki ówczesna prasa ochrzciła mianem ''latających trumien''.
Taki tragiczny los kilkakrotnie spotykał krakowskich pilotów 2. Pułku Lotniczego.
20 lipca 1923 r. w Węglinie pod Lublinem w wypadku ansaldo 300 zginęli krakowscy piloci: kpt. S. Esztel i por. H. Strzałkowski.
Trzy miesiące wcześniej podobna tragedia rozegrała się nad Krakowem, niemal w centrum miasta.
12 kwietnia 1923 r. trzy aeroplany ansaldo SVA z drugiego plutonu wykonywały przy pięknej pogodzie rutynowe loty ćwiczebne.
''Około g. 3:30 po południu jeden z nich, prowadzony przez plut. Stefankowa z por. obserwatorem Dąbrowskim rozpoczął przepisane ćwiczenia, którym przyglądała się z zainteresowaniem publiczność.
Nagle aparat został wprowadzony w ''korkociąg'', a przechodnie na ulicy Basztowej zauważyli, że zaczął skośnie spadać.
Oderwało się jedno skrzydło i samolot jak kula spadł na dach domu nr 30 przy ul. Lubicz, przebił go z niesłychaną siłą.
Przez strych spadł do mieszkania II piętra, zamieniając je momentalnie w kupę gruzów.
Motor eksplodował i w jednej chwili dom stanął w płomieniach.
W mieszkaniu spał wówczas piekarz okręgowego zakładu gospodarczego J. Ziarkowski.
Żona jego przed kilku dniami wyjechała do krewnych, 13 - letnia zaś córka wraz z dwojgiem młodszego rodzeństwa wyszła na spacer''.
Wybuch benzyny z wraku samolotu wywalił drzwi i okna mieszkania Ziarkowskiego, on sam został w jednej chwili zwęglony.
Pod szczątkami aeroplanu znaleziono póżniej ciało pilota Stefankowa, także doszczętnie spalone.
Porucznik Dąbrowski w chwili, gdy maszyna spadała i znajdowała się jeszcze o kilkadziesiąt metrów nad domem, wyskoczył chcąc się ratować.
Niestety, spadł na dach domu, odbił się i nieszczęśliwie uderzył o poręcz ganku I piętra, łamiąc kręgosłup.
Zginął na miejscu.
Gwałtowny pożar po upadku aeroplanu w ciągu kilku minut strawił nie tylko mieszkanie Ziarkowskich, ale i sąsiednie.
Ciężkie rany odniosło też kilka lokatorek domu.
Pastwą płomieni padły ogółem 4 mieszkania.
Wiadomość o wypadku rozniosła się lotem błyskawicy po mieście.
Chodziły pogłoski, że samolot, który uległ katastrofie, był wysłany jako powietrzna asysta na odbywający się w tym czasie pogrzeb aktora Nowackiego.
Taki scenariusz funebraliów był wówczas dość często praktykowany, ale feralny ansaldo nie brał udziału w tej ceremonii pogrzebowej.
Awarię samolotu Stefankowa i Dąbrowskiego zauważyli - i byli z powietrza świadkami katastrofy - piloci dwóch innych szybujących aeroplanów.
Zawrócili natychmiast na Rakowice; lądowali w silnym stresie.
Wskutek podenerwowania jeden z pilotów popełnił błąd, uderzył o ziemię łamiąc koła.
Pierwsza katastrofa omal nie pociągnęła za sobą nowej.
''Ofiary katastrofy należeli do najdzielniejszych lotników polskich.
24 letni por. Tadeusz Dąbrowski jako obserwator nie miał sobie równych.
Ukończył szkołę ''radio'' i był kierownikiem plutonu radio w pułku krakowskim.
Ostatnio przed katastrofą wsławił się ustanowieniem rekordu lotniczego przebywając drogę do Warszawy w towarzystwie ppłk. pilota Abakanowicza w godzinę i 28 minut.
Przed niespełna zaś dwoma tygodniami odbył lot jako obserwator nad Tatrami, dokonując dla Muzeum Tatrzańskiego wspaniałych zdjęć gór.
Fr. Stefankow liczył lat 22.
Ukończył wyższą szkołę lotniczą w Grudziądzu''.
Po czarnej serii wypadków ansaldo dowództwo zakazało w 1924 r. lotów na tych samolotach.
Pojawiły się też sugestie, iż katastrofy nie były spowodowane tylko wadami konstrukcji czy przypadkiem.
Podejrzewano sabotaż sowieckiej agentury.
Ale o tym - przy innej okazji.
Opisy do załączników:
1 - Dom przy ulicy Lubicz 30
2 - Ansaldo we włoskim muzeum historii lotnictwa
Tekst:
Jan Rogóż
Zdjęcie: J. Petrykowski
Źródło: ''Dziennik Polski'' z dnia 14 czerwca
2008 r.