Kiedy Austryę diabli wzięli
Koniec października to w Krakowie, w ostatnich latach, nie tylko atmosfera Zaduszek ale i okazja do manifestowania patriotyzmu jeszcze przed oficjalnym państwowym świętem przypadającym na 11 listopada.
Bowiem 31 października 1918 roku Kraków jako pierwszy skrawek dawnej Rzeczpospolitej odzyskał suwerenność.
Austriacki okupant podpisał akt kapitulacji, władzę w imieniu rządu polskiego objęła w mieście w Polska Komisja Likwidacyjna.
O 12. odwach przy Ratuszu zajęło polskie wojsko.
"Tłumy zaległy tę połać Rynku - pisał "Goniec Krakowski" - Mężczyźni, kobiety, cywile, żołnierze austriaccy przeobrażeni w polskich, studenci, dzieci.
Panie płakały ze wzruszenia.
Na ganku strażnicy i z okien powiewały sztandary narodowe, orkiestra kolejowa grała hymny polskie.
Z wieży Maryackiej rozbrzmiewały przez cały czas prześlicznie wygrywane na trąbkach pieśni narodowe.
Było w tem coś przejmującego, budzącego dreszcz radości, uczucie zadowolonej a sprawiedliwej zemsty..."
Odwach nie miał żadnego znaczenia militarnego, jednak pełnienie tam warty wojskowej miało charakter symbolu, znaku sprawowania władzy.
Przejęcie go miało więc istotne znaczenie propagandowe.
Jednak ostatni wierni jeszcze monarchii żołnierze oddali odwach Polakom bez stawiania oporu, nie bardzo więc było tam na kim szukać tej "zadowolonej a sprawiedliwej zemsty".
Za to na ulicach miasta trafiały się okazje do szukania satysfakcji na własną rękę.
W tym samym numerze "Gońca" znajdujemy opis scenki jaka rozegrała się w tramwaju: "wciśnięty w kąt wagonu, tuż przy wyjsciu patrzy spode łba oficyer austryacki - kapitan.
Pasażerowie mierzą go niechętnym wzrokiem i o ile to możliwe w ścisku starają się odsuwać od niego...
I oto wchodzi do wagonu z karabinem w ręku dzielny "trzynastak" [z 13 pułku piechoty zwanego pułkiem dzieci krakowskich, bo służyli w nim prawie wyłącznie poborowi z Krakowa i okolic].
Na czapce zamiast cesarskiego orła - wstążeczka biało - czerwona.
Zbliża się do kapitana i nie salutując mówi: "Proszę zdjąć "bączka" z czapki.
Oficer patrzy bezradny i zażenowany, wreszcie zdejmuje czapkę i oddaje żołnierzowi.
Ten wydobywa z kieszeni kozika i wycina jednym zamachem emblemat austriacki po czym zwraca kapitanowi czapkę z dziurą.
"Podobnych incydentów było tego dnia na ulicach Krakowa wiele.
Ale symbole obcego panowania długo jeszcze przypominały krakowianom czasy zaborów.
Najdłużej zachowaną "pamiątką" była austriacka ustawa karna, wprawdzie licznie nowelizowana ale w całości zastąpiona przez polski kodeks karny dopiero w roku 1932.
Banknotami i monetami nieboszczki Austrii posługiwano się aż do roku 1920, nim wprowadzono na terenie całego kraju markę polską.
Zbyt długo Galicja pozostawała w gospodarczych strukturach Austro - Węgier, by można było z dnia na dzień przeciąć te więzy.
Z momentem politycznego upadku ck monarchii aktualna stała się sprawa schedy po niej, kto i w jakich proporcjach przejmie aktywa nieistniejącego już państwa, które wszak budowało przez stulecia wiele narodowości.
Wciąż działał bank austro - węgierski, który jeszcze z początkiem listopada zapowiedział emisję nowych banknotów po 25 i 200 koron.
4 listopada wysłannicy wydziału finansowego Komisji Likwidacyjnej odebrali w Wiedniu 22 miliony koron na wydatki administracyjne, część dwu miliardowego kredytu jaki jeszcze w lipcu zaciągnął rząd monarchii w banku Austro - Węgier.
O podział reszty tego kredytu pomiędzy nowo powstałe państwa rozpoczęły się negocjacje.
Los finansów państwa początkowo wydawał się niezbyt pewny, więc po manifestacji na Rynku i pierwszych uniesieniach krakowianie zaczęli szturmować kasy filii banków wiedeńskich, by wyjąć swe oszczędności i depozyty.
Panika trwała jednak stosunkowo krótko.
Przypominały się też krakowianom i mieszkańcom Galicji austriackie czasy gdy zasiadali do korespondencji.
Przez szereg miesięcy po wyzwoleniu listy i pocztówki frankowano markami ck monarchii, choć z nadrukiem "Poczta Polska".
Szybciej uporano się ze stemplami, pieczęciami, szyldami, mundurami, odznakami choć tu pracy było najwięcej.
Listopadowe numery prasy krakowskiej informują o postępach i w tej dziedzinie.
Czytamy, iż "już 3 listopada przygotowano zapas orzełków dla policji krakowskiej".
Cóż, kiedy mundur pozostawał dawny, a cesarski orzeł, "austriacka pokraka" - jak żalił się pewien policjant, wciąż zdobił klamry regulaminowych pasów mundurowych.
Na wzmożone zapotrzebowanie na rozmaite patriotyczne insygnia, odznaki, symbole niezwłocznie zareagował rynek.
W biurze kierownictwo odnowy Wawelu można było nabyć już w połowie listopada odlewy orłów polskich z XVI wieku, w dwóch odmianach.
W dwóch, ponieważ władze ustawodawcze nie zadekretowały jeszcze obowiązującego wzoru godła.
Na Radzie Stanu w Warszawie uchwalono jedynie, iż ma to być "orzeł biały z koroną w polu czerwonym".
Można więc było pełniąc obowiązki urzędowe dawać jednocześnie wyraz swym upodobaniom estetycznym, wybierając godło wedle upodobania.
"odlewy te - jak informuje biuro - wykonane w sposób trwały nadają się znakomicie do zawieszania na budynkach rządowych i szkołach.
Zysk ze sprzedaży orłów - koszt orła 100 koron, z usługą mocowania 130 koron - przeznaczony będzie na odnawianie zamku."
Przeznaczenie zysku bez wątpienia chwalebne.
Inni na fali uniesienia patriotycznego, w zapotrzebowaniu na nowe symbole zwietrzyli dobry interes.
Dowiadujemy się oto, iż w wolnym już Krakowie kwitnie paskarstwo którego przedmiotem są epolety, orzełki i maciejówki.
Jeszcze miesiąc wcześniej pod rządami Habsburgów maciejówka, przy miernym zainteresowaniu kupujących, kosztowała 12 koron.
W pierwszych dniach niepodległej Polski trudno było ją nabyć nawet za 50 koron.
Blaszany orzełek wart 20 halerzy poszybował w górę na 5 koron.
Wolność ma swoją cenę.
Tekst:
Jan Rogóż
Źródło: ''Dziennik Polski'' z dnia 30 pażdziernika
2010 r.