19 wyprawa KTK - 44
No i za nami 19 wyprawa Kręgu Twierdzy Kraków...
Zbiórka miała miejsce koło pętli autobusowej na Nowym Kleparzu od godziny 10:30 do 10:40.
Na wyprawę przyszli: Mateusz, Adam Czechowski, Sławomir Wąsek, Łukasz, Iza i Kuba, Filip, Zbyszek oraz ja (koło celu wyprawy dołączą do nas jeszcze 3 osoby: Dariusz Krzyształowski - zaproponował mi, że będzie naszym przewodnikiem - oraz Aśka i Marcin).
Celem tej 19 wyprawy KTK jest Fort 44 Tonie.
Jak wiadomo od dawna planowałem, że nasz KTK wejdzie tam prędzej czy póżniej samodzielnie ale nie było to takie łatwe początkowo (patrz: 3 wyprawa KTK), dopiero pomoc Izy doprowadziła do realizacji i zezwolenia wejścia na Fort Tonie za co jej ponownie serdecznie dziękuję w imieniu własnym jak i reszty uczestników.
Wsiedliśmy w autobus ''150'' i po ok. 20 minutach jazdy byliśmy na miejscu w Toniach.
Pogoda była iście zimowa (nie ma co się dziwić zimy nie było długo); a Tonie toną w tonach śniegu, ale od dziś nadchodzi odwilż.
Przed bramą wejściową na teren Fortu 44 Tonie dołączyły do nas wspomniane wyżej osoby.
Najpierw trzeba było załatwić formalności; dać pisemne zezwolenie wydane przez ZBK (Zarząd Budynków Komunalnych) oraz pozostawić dokumenty (dowody osobiste lub inne legitymacje) w depozycie na czas zwiedzania obiektu.
Darek wziął klucze od zamkniętych bram i pomieszczeń Fortu i weszliśmy naszą grupką liczącą teraz ostatecznie 12 osób na teren Fortu 44 Tonie o godz. 11:30.
Weszliśmy... nogami po kostkę (lub czasem i więcej) w śnieg... no cóż.. mokre buciki będą...
Doszliśmy do głównej bramy Fortu 44 Tonie, Darek otworzył...
Oto i Fort 44 Tonie stoi przed nami otworem, do naszej dyspozycji i dowolnego zwiedzania i ile się tylko chce :)
Latarki w rękę i można było sobie zwiedzać.
Zaczęliśmy od pierwszych pomieszczeń, po jakimś czasie zrobiło się jednak trochę bałaganu; praktycznie każdy był w innym pomieszczeniu wewnątrz lub na zewnątrz Fortu; zmieniło się to po zwiedzeniu wychodków; w sąsiednim pomieszczeniu zaczęła się ciekawa rozmowa (Darek zaproponował mi, że będzie naszym przewodnikiem na tej wyprawie i nam opowie sporo; opowiadał nam szczegółowo o danym pomieszczeniu czy historii Fortu czy też Twierdzy Kraków zahaczając też o twierdze pruskie).
Po tych dłuższych opowieściach oraz pytaniach i odpowiedziach kontynuowaliśmy zwiedzanie, tym razem na zewnątrz Fortu.
Teraz opis 19 wyprawy autorstwa znanego nam już Łukasza.
Fort 44 Tonie charakteryzuje się tym że jest w nim wiele osobnych budynków, które tworzą całość.
Według planu Fortu 44 Tonie z 1925 r. obsadę tego obiektu stanowiło 5 oficerów 224 szereg. piechoty, 2 oficerów 265 szereg. artylerii oraz 1 oficer 8 szereg. saperów.
Zaś jego uzbrojenie to 6 szt. dział kalibru 15 cm. roz. 61, 4 szt. obrotowych wież pancernych (wieże roz. 8/2), 2 szt. dział M kalibru 8 cm. roz. 98, 2 szt. dział K. kalibru 6 cm. roz. 99, 2 st. kalibru 9 cm., 8 sztuk karabinów maszynowych roz. 7 oraz 16 sztuk lawet karabinowych.
Zwiedzaliśmy kolejne budowle Fortu; na szczęście większość drzwi była otwarta także można było wejść, choć kilka korytarzy było po prostu zamurowanych lub zamkniętych kratami na kłódki, do których nie ma kluczy ;).
Doszliśmy do niewątpliwie jednego z najciekawszych miejsc Fortu Tonie: wysuwalno - obrotowych wież pancernych...
One wyjątkowo zwróciły naszą uwagę, nie na co dzień mamy przyjemność oglądać coś takiego; dokładnie oglądnęliśmy każdy jej szczegół.
By się dostać do małego pomieszczenia wewnątrz wieży, Adam, Sławek i Kuba wleżli na górę dzięki resztkom schodów które wystawały ze ściany.
Odległość między ścianami była niewielka, a jeśli ktoś spadłby to zakosztowałby kąpieli w nagromadzonej wodzie (która przedostaje się z zewnątrz) lub coś gorszego.
W pomieszczeniu tejże wieży mieściło się aż 2 żołnierzy a jest ono bardzo małe i ciasne.
Później przeszliśmy do kaponiery a potem ponownie wyszliśmy na śnieg i mróz ;).
Szliśmy gęsiego (odtąd już wszyscy razem) zwiedzając kolejne wieże.
W międzyczasie po wspólnym grupowym zdjęciu opuścili nas Filip i Zbyszek; została nas dziesiątka.
Następnie (to chyba były schrony amunicji), gdzie Kuba wyrwał z zawiasów jedne drzwi, bo tak były już zżarte przez korozję ;) a w środku no cóż starość, nie radość, ale jeszcze trochę te schrony na pewno postoją :).
Przyszła teraz kolej na kopuły pancerne.
Schodziliśmy z wałów z górki, to pod górkę ;) większość osób się ślizgała, hehe kolejne wrażenia ;).
Nadszedł czas na kolejny element Fortu, który nas zachwycił: tradytor na lewym skrzydle koszar szyjowych (zniszczony przez Niemców w czasie II wojny światowej); obejrzeliśmy go od wewnątrz.
Cały czas był prawie postój: Darek opowiadał i wyjaśniał, uczestnicy pytali się o to czy tamto, dyskusje były niezłe :).
Idąc wzdłuż koszar szyjowych zaglądaliśmy do ich kolejnych pomieszczeń.
Na zewnątrz wzdłuż muru oporowego zobaczyliśmy też mały kanał wody opadowej z Fortu, którym można dostać się do cysterny w Forcie, wejście od wewnątrz pomieszczenia jest zamurowane; kanalik ten to jedyna droga.
I obeszliśmy cały Fort: choć jeszcze udaliśmy się do prawej strony koszar szyjowych, i pozostał nam spacerek fosą dookoła Fortu.
Trudną przeszkodą było przekroczenie wałów i skarp w fosie: gwałtowna wspinaczka pod górę, a potem ślizg w dół, nawet trzymanie się gałęzi nic nie pomogło; parę osób sobie po prostu zjechało ;).
Znów doszliśmy do tradytora, minęliśmy kanalik wody opadowej i po wyprawie.
Za współczesnymi budynkami (jeszcze jakiś czas temu terenem Fortu władało wojsko polskie) pilnujących teren Fortu Tonie, w towarzystwie piesków, przewodnik pokazał nam, wytaszczony przez jakichś sprawców - wandali fragment kopuły obserwacyjnej z Fortu.
Wyprawa zakończyła się o godz. 15:30; więc byliśmy w Forcie prawie 4 godziny!
Atmosfera wśród grupy była bardzo dobra; pełni wrażeń i już wspomnień pożegnaliśmy się.
Darek, Aśka i Marcin wrócili tak jak tu się dostali; a my wróciliśmy na autobus ''150'' na pętli w Pękowicach.
Początkowo mieliśmy zerknąć jeszcze na baterie artyleryjskie nieopodal Fortu Tonie i Fort 44a Pękowice, ale autobus był za 15 minut a następny dopiero za półtorej godziny (zresztą nie tak dawno, zwiedzaliśmy je na wyprawie) a tu zmierzch coraz szybciej zapada.
Dojechaliśmy do Nowego Kleparza, i tam pożegnaliśmy się; każdy poszedł w swoją stronę, wspominając dzisiejszą wyprawę z uśmiechem na twarzy :).
Kolejna 20 wyprawa KTK już w... lutym: tym razem mamy w zanadrzu (prawdopodobnie) pewien bastion...
Foto: Adam Kurelewicz