Fort zbrodni
''Zostaliśmy zamknięci do grobu za życia.
Ratujcie!''.
To jeden z wielu wstrząsających napisów na ceglanych ścianach Fortu Luneta Warszawska.
W czasie wojny było tam więzienie gestapo.
Potem miejsce każni UB.
Jeden z cenniejszych zabytków Twierdzy Kraków od pięciu lat jest w rękach prywatnych.
Poprzedni właściciel zobowiązał się, że dokona rewitalizacji Fortu, a w miejscu, gdzie dokonywano egzekucji, urządzi Izbę Pamięci.
Na początek postanowił... wybiałkować ściany i pomalować zabytkowe drzwi.
Teraz wielu cennych dla historyków napisów nie uda się już odtworzyć.
Paweł Jaśniewicz, student ostatniego roku architektury Politechniki Krakowskiej jest kopalnią wiedzy o Forcie Luneta Warszawska.
Trafił tam, przygotowując projekt architektoniczny Fortu Kleparskiego.
Wiele dni spędził na dokumentowaniu przy pomocy aparatu fotograficznego miejsca zbrodni.
Był wstrząśnięty tym, co zobaczył.
- Tutaj wpuszczano nieszczęśników - pokazuje jedno z setek zdjęć.
- Skazaniec szedł krótkim korytarzem w zupełnych ciemnościach, a potem, nagle, oprawcy oślepiali go mocnym światłem i strzelali metodą katyńską, w tył głowy - relacjonuje.
Jego słowa robią duże wrażenie.
Jeszcze większe - krótki film, który nakręcił.
W ostatniej sekwencji pojawia się cela z hakiem, gdzie prawdopodobnie wisiał stryczek.
W jednym z kadrów widać okno zamaskowane bujną roślinnością, przez które - jak twierdzi Jaśniewicz - wyrzucano do fosy zwłoki.
- Groby mogą być tutaj, i tutaj - pokazuje kolejne zdjęcia.
Fort jest bardzo zaniedbany.
Niektóre detale zostały wykradzione, zabytkowe drzwi wyrwano z futryn.
Windy z czasów austriackich czy maszyna o niewiadomym przeznaczeniu niszczeją niezabezpieczone.
Nie mówiąc o napisach naściennych, które zostały zamalowane lub - dotyczy to drzwi jednej z dawnych cel - pokryte żółto - czarną farbą.
- To nie bezmyślność, tylko celowe działanie.
Słyszałem, że właściciel Fortu chce tam urządzić schronisko młodzieżowe.
W celach śmierci, gdzie jeszcze wiszą u powały metalowe haki, na których wieszano niewinnych ludzi, będzie kiedyś bawiła się młodzież! - mówi mocno poruszony Jaśniewicz.
Słyszał, że połowa Fortu ma zostać zrównana z ziemią i że ma tu powstać apartamentowiec.
Jest zdziwiony, że media do tej pory nie nagłośniły całej sprawy.
Według niego, w Forcie Luneta Warszawska mogło zostać skrytobójczo zamordowanych nawet pół tysiąca osób.
Niestety, człowiek, który mógł coś wiedzieć na ten temat, bo mieszkał na górze Fortu, pełniąc funkcję stróża, już nie żyje.
Na ile prawdopodobne są informacje zdobyte przez Pawła Jaśniewicza?
- Traktujemy je bardzo poważnie - mówi dr Maciej Korkuć z krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
- Wiemy, że w tym Forcie było więzienie UB.
Mamy też pochodzące z lat 80. zdjęcia napisów w celach.
Przede wszystkim one powinny być zabezpieczone i zachowane, bo to świadectwo czasu.
Nie ma już żadnych wątpliwości, że tam więziono i maltretowano ludzi.
Wciąż otwarte jest natomiast pytanie, gdzie ich grzebano.
Dr Korkuć bardzo dokładnie zanotował spostrzeżenia i uwagi Pawła Jaśniewicza.
Student zgłosił się do IPN - u w odpowiedzi na apel tej instytucji, iż poszukuje osób mogących pomóc w dokumentacji miejsc martyrologii z lat 1944 - 1956.
Zdaniem dr Korkucia, w przypadku Lunety prace badawcze i zabezpieczające mogą być znacznie utrudnione gdyż budowla od pięciu lat pozostaje w rękach prywatnych.
- Uważam, że to nie powinno być przeszkodą w chronieniu takich miejsc.
Fort, który nie jest przecież zwykłym budynkiem, powinien być obiektem użyteczności publicznej ze względu na pamięć o tym, co działo się w nim wcześniej - podsumowuje dr Korkuć.
Zarówno on, jak i Paweł Jaśniewicz podzielają moją opinię, że do przetargu na sprzedaż Fortu, ogłoszonego przed pięciu laty przez Agencję Mienia Wojskowego, powinna stanąć gmina Kraków.
Dlaczego pozwolono, aby tak cenny i dobrze zachowany zabytek niemal w centrum miasta poszedł w prywatne ręce?
Bogusław Krzeczkowski, przewodniczący Rady Dzielnicy I Stare Miasto uważa, że ''stało się bardzo żle''.
- To była znakomita okazja, aby Kraków wzbogacił się o jeszcze jeden zabytek.
Niszczejący Fort to kolejny demon Krakowa, który nie przydaje chluby miastu, a wręcz odwrotnie.
Myślę, że można go było sensownie zagospodarować, zaś w miejscach każni urządzić np. ścieżkę edukacyjną dla młodzieży.
Niedawno zostałem zaproszony do fortu w dzielnicy XVII.
Aż dech zapiera, jak go odnowiono i urządzono.
My nie mieliśmy aż tak dużej siły przebicia.
Mogliśmy tylko wspierać starania krakowskich architektów lobbujących na rzecz wpisania Lunety Warszawskiej na listę zabytków - relacjonuje przewodniczący.
Urzędnicy z Biura Miejskiego Konserwatora Zabytków wiedzą, że Fort Luneta Warszawska niszczeje.
- Były interwencje w tej sprawie.
Raz czy dwa przeprowadziliśmy kontrolę, ale nie udało się nam skontaktować z właścicielem, który mieszkał poza Krakowem.
Nigdy nie przyjeżdżał na nasze wezwania.
Teraz podobno Fort przeszedł w inne ręce.
Więcej na ten temat wie wojewódzki konserwator zabytków.
Podobno u niego leży projekt adaptacji.
Jedno jest pewne - Fort nie jest użytkowany tak, jak mógłby być - mówi Halina Rojkowska, kierownik referatu w Biurze Miejskiego Konserwatora Zabytków.
- Od czerwca tego roku Lunetę Warszawską wpisano do rejestru zabytków.
Decyzja jest prawomocna - zapewnia Jan Janczykowski, małopolski konserwator zabytków.
Wyjaśnia, że wcześniej tego nie zrobił, ponieważ w przypadku gdy obiekt stanowi własność prywatną, najlepiej dokonywać wpisu w uzgodnieniu z właścicielem.
Mój rozmówca potwierdza, iż w tym roku Fort zmienił właściciela.
- Z poprzednim uzgadniałem projekt adaptacji obiektu, częściowo na cele muzealne, częściowo hotelowe.
Ustaliliśmy, że Fort będzie podzielony na dwie części.
Część zachodnia, gdzie zachowało się najwięcej pozostałości z przeszłości, zostanie utrzymana w formie muzealnej, bez ingerencji.
Część wschodnia miała być adaptowana na hotel, który tworzyłby całość z nowym budynkiem, od strony ulicy 29 Listopada.
Koncepcja ta została przeze mnie zaakceptowana.
Nie doszło jednak do ustalenia warunków zabudowy, bo zmienił się właściciel Fortu - mówi Jan Janczykowski.
Z jego relacji wynika, że obecny wciąż zastanawia się nad nową funkcją obiektu.
- Przypomniałem mu, oczywiście, o sprawie muzeum związanego z martyrologią, zobowiązując do wywiązania się z obietnic poprzednika.
Jednak do dzisiaj nie otrzymałem żadnego projektu.
Jan Janczykowski twierdzi, że na własne oczy widział, jak poprzedni właściciel rozpoczął prace zabezpieczające, że oczyścił wały Fortu z samosiewów, częściowo wyczyścił fosę.
Prace zostały jednak przerwane w związku ze sprzedażą budowli.
Przyznaje, że nie był tam póżniej.
Zapewnia, że w tej części, gdzie wybiałkowano wnętrze, napisów na ścianach nie było.
Drzwi z wyrytymi napisami miały być podobno zabezpieczone przez założenie specjalnej szyby.
Dyr. Janczykowski nie wiedział, że zostały zamalowane.
- Poprzedniego właściciela już nie mogę ścigać.
Wszystko, co mogę zrobić, aby nie doszło do dewastacji obiektu, to przeprowadzać co pewien czas kontrole i ewentualnie nałożyć kary grzywny - odpowiada na pytanie, jakie możliwości egzekwowania wcześniej przyjętych ustaleń ma urząd, który reprezentuje.
Obecnym właścicielem Lunety Warszawskiej jest pewien bardzo zamożny biznesmen ze Śląska, który chce pozostać anonimowy.
Na krakowskich konserwatorach, a także specjalistach od fortyfikacji zrobił dobre wrażenie.
- Poprzedni właściciel był nastawiony na szybki zysk, lecz gdy zobaczył, że nic z tego - sprzedał obiekt.
Obecny jest świadomy, co go czeka.
Wydaje się, że chce kontynuować poprzedni projekt.
Trudno jednak powiedzieć, czy nie uzna, że rewitalizacja zabytkowego Fortu to przedsięwzięcie zbyt kosztowne - komentuje dr Krzysztof Wielgus z Instytutu Architektury Krajobrazu Politechniki Krakowskiej, autor bardzo szczegółowej dokumentacji Lunety Warszawskiej.
To on i pozostali członkowie krakowskiego oddziału Towarzystwa Przyjaciół Fortyfikacji zaczęli naciskać na małopolskiego konserwatora zabytków o wpisy tych obiektów do rejestru zabytków.
- Wiedzieliśmy bowiem, że forty są sprzedawane jak zwykłe M - ileś, a nowi właściciele mają szalone pomysły ich adaptacji.
Wszyscy moi rozmówcy twierdzą, że krakowskie forty, a jest ich 34, mogą, po wykonaniu pewnych prac stać się prawdziwą atrakcją miasta.
Jan Janczykowski zaznacza, że miejskie władze od kilku lat usiłują stworzyć kompleksową strategię związaną z przyszłością Twierdzy Kraków.
Gdyby to się udało, powstałaby szansa zdobycia funduszy unijnych na ich rewitalizację.
- Taki strategiczny program ich ochrony i wykorzystania jest bardzo potrzebny, bo większość fortów pozostaje w gestii miasta lub przynajmniej zarządzają nimi miejscy urzędnicy.
Prace nad przygotowaniem tej strategii idą jednak bardzo wolno - mówi Janczykowski.
Małopolski konserwator wpisuje kolejne forty do rejestru zabytków.
W tym roku przybędzie ich na liście 8 lub nawet 10.
Do rejestru wpisywane są też inne obiekty związane z Twierdzą Kraków.
- Są to jednak żmudne procedury.
Po ich załatwieniu będziemy czynić starania, przy poparciu władz najwyższych, o wpisanie Twierdzy Kraków na listę światowego dziedzictwa.
Bądż co bądż była to największa twierdza w Europie Środkowej - podkreśla Jan Janczykowski.
BASTION - MAGAZYN - WIĘZIENIE: Bastion IVa (Fort 12) Luneta Warszawska został zbudowany w latach 1849 - 1856 jako fort redutowy, północne ogniwo obozu warownego chroniącego trakt warszawski.
Po splantowaniu w latach 1905 - 1907 części obwałowań Fort był magazynem.
Jego nowym zadaniem - oprócz chronienia bramy i rogatki kolei warszawsko - wiedeńskiej - stała się ochrona ówczesnej stacji Krowodrza i spedycji kolejowej.
W okresie mobilizacji wojennej w roku 1914 Lunetę Warszawską włączono w ciąg sieci zasiekowych i przygotowano do obrony.
W latach 1940 - 50 w Forcie znajdowało się więzienie gestapo i UB.
Opisy do załączników:
1 - Nowi właściciele fortów miewają szalone pomysły ich adaptacji
Luneta Warszawska jest najbardziej dramatycznym przykładem
Tam są na ścianach podpisani ludzie, są daty, rysunki
Tam się lała krew! - mówi dr Krzysztof Wielgus
2 - Napisy w celach powinny być zabezpieczone i zachowane, bo to świadectwo czasu - mówi dr Maciej Korkuć z IPN
Tekst:
Grażyna Starzak
Foto: Paweł Stachnik, Krzysztof Wielgus
Źródło: ''Dziennik Polski'' z dnia 16 grudnia
2007 r.