Armata prawie gotowa
- Sam nie jestem pewien, jak ona naprawdę
będzie wyglądać.
Obserwuję ją codziennie, pracuję przy niej
po kilkanaście godzin, ale w naturze może
to wyjść zupełnie inaczej niż sobie wyobrażam
- zastanawia się Wojciech Klimek, szlifując
ponadtrzymetrowej długości kawał laminatu,
czyli mieszanki żywicy epoksydowej i włókna
szklanego.
Wojciech Klimek, były pracownik Muzeum Lotnictwa
w Krakowie, jest specjalistą od renowacji
i rekonstrukcji zabytków - jak sam je nazywa,
technicznych.
Odtworzył i wyremontował parę samolotów,
a teraz kończy właśnie pracę nad repliką
austriackiej armaty z roku 1861, która stanąć
ma na wałach Fortu Kleparz.
Armata zaskoczyła Wojciecha Klimka już podczas
tworzenia projektu.
- Postanowiłem rozrysować ją w skali 1:1.
Robiłem to w mieszkaniu i ''zabrakło'' mi
dwóch pokoi - opowiada.
- Póżniej już poszło łatwiej.
Najbardziej czasochłonne były detale, takie
jak elementy zamków armaty czy blaszane
wsporniki na lawecie.
Drewniana laweta jest wielka - koła mają
średnicę 1,5 metra, a całość waży około
pół tony.
Sama lufa jest lżejsza - waży około 20 kilogramów.
Ma długość 3 m 8 cm, średnica w najszerszym
miejscu wynosi 50 cm, a kaliber - 15 cm.
Mimo że oryginalna armata wykonana była
ze spiżu, jej laminowana kopia również będzie
strzelać.
- Z przodu armaty umieszczona zostanie stalowa
rura, do której będzie można wkładać ładunki
prochowe używane na pokazach pirotechnicznych.
Nic wielkiego, ale będzie dużo huku i dymu
- zapowiada Wojciech Klimek.
Całość powinna zostać skończona około połowy
lipca.
Będzie to najprawdopodobniej jedyna w Polsce,
a być może również na świecie, kopia austriackiego
działa polowego typu M 61.
Działa takie używane były dawniej w Krakowie.
Obecnie jedyny oryginalny egzemplarz tego
typu armaty znajduje się w Wiedniu.
Działo stanie na wałach Fortu Kleparz, który
jest zagospodarowany przez Piwnicę Win Importowanych
Vinfort.
Na razie trwają narady nad sposobem przewiezienia
działa z pracowni w Czyżynach do fortu.
- Prawdopodobnie użyjemy lawety pomocy drogowej,
ale marzy mi się przewiezienie jej na wózku
zaprzężonym w konie, tak jak to robiono
dawniej - mówi Wojciech Klimek.
Tekst: (SIE)
Źródło: ''Dziennik Polski'' z dnia 27 czerwca
2003 r.