Awantura o kilka hektarów
3 pażdziernika Agencja Mienia Wojskowego po raz drugi będzie próbowała sprzedać podczas przetargu działkę o powierzchni 3,6 hektara przy Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
Tymczasem po raz kolejny rozgorzała publiczna dyskusja, czy działka wyceniona na 22 mln zł nie powinna trafić do muzeum.
- Ta sprawa mi śmierdzi - mówił niedawno minister obrony narodowej Bogdan Klich argumentując, dlaczego nie przekaże działki na potrzeby Muzeum Lotnictwa.
I podkreślał, że nie podoba mu się sposób zagospodarowania terenów muzeum.
- Jeżeli coś śmierdzi, to na pewno nie w muzeum - ripostował Krzysztof Radwan, dyrektor Muzeum Lotnictwa i przypomniał budzącą wątpliwość sprzedaż przez AMW ziemi przy Muzeum Armii Krajowej prywatnemu inwestorowi, przez co zablokowana jest rozbudowa tej placówki.
Pod koniec ubiegłego tygodnia dyrektor Radwan zapowiedział, że dzisiaj odniesie się do zarzutów ministra i przedstawi plan rozwoju muzeum.
Tymczasem wczoraj krakowski oddział AMW zorganizował konferencję prasową, podczas której padały kolejne zarzuty pod adresem muzeum.
- W 2007 r. agencja zaproponowała marszałkowi sprzedaż tej działki, ale wtedy nie wyrażono zainteresowania zakupem - mówił Grzegorz Stawowy, dyrektor krakowskiego oddziału AMW.
- Wtedy działka była warta 7 mln zł, marszałek mógł ją kupić za 3,5 mln zł - z 50 - procentową bonifikatą dla nieruchomości zabytkowych.
Teraz dyrektor muzeum tylko w mediach mówi o woli zakupu, ale nikt z nami nie rozmawia, nie wpłynął też żaden wniosek w tej sprawie.
Dyrektor Stawowy podkreślił, że przy 40 hektarach, które ma muzeum, kolejne 3,6 ha nie jest niezbędne dla rozwoju.
Odnosząc się do kontrowersyjnej transakcji, podkreślił, że stało się to 4 lata temu, kiedy nie był dyrektorem, a sprawę bada obecnie Centralne Biuro Antykorupcyjne.
- Niech dyrektor Radwan opowie o wynikach aktualnych kontroli w swojej placówce, a nie ingeruje w sprawy wewnętrzne agencji - mówił Grzegorz Stawowy.
Zarzucił też, że w ostatni weekend muzeum zgodziło się na zawody motocrossowe, które odbyły się także na działce należącej do AMW.
- W ostatnim czasie miałem trzy kontrole, podczas każdej wytykane są pewne nieprawidłowości, ale budowa nowego gmachu muzeum przebiega zgodnie z harmonogramem - powiedział nam dyrektor Radwan.
- Rzeczywiście, zawody się odbyły, ale na naszym terenie, a to agencja odpowiada za to, że ma nieogrodzony teren i nikt go nie pilnuje.
Nie kupiliśmy wcześniej działki, bo nie było na to pieniędzy, ale gdy w końcu się decydowaliśmy, to agencja zawsze zlecała nową wycenę.
Chciałbym mieć 40 hektarów, ale mamy tylko 30 i te 3,6 ha jest niezbędne do powstania Lotniczego Parku Kulturowego.
KOMENTARZ Grzegorz Skowron: Trudno zrozumieć, dlaczego funkcjonariusze publiczni odpowiedzialni za nasze sprawy zachowują się tak nieodpowiedzialnie.
Nie może minister mówić, że sprawa mu śmierdzi i nie wyjaśnić, o co mu chodzi.
Nie może dyrektor Agencji Mienia Wojskowego zarzucać dyrektorowi Muzeum Lotnictwa Polskiego, że miesza się w sprawy wewnętrzne agencji i sam mieszać się w sprawy wewnętrzne muzeum.
Nie może też straszyć konserwatora zabytków, że jeśli nie wyda zgody na zagospodarowanie działki wystawionej na przetarg (a bez zgody konserwatora nikt nie będzie mógł jej kupić), to będzie działał na szkodę Skarbu Państwa (takie słowa padły na wczorajszej konferencji prasowej).
Z kolei samorząd województwa i dyrektor Muzeum Lotnictwa powinni raczej żałować, że nie kupili działki wtedy, kiedy mogli to zrobić i nie oskarżać agencji, że chce ją sprzedać jak najdrożej, bo takie jest zadanie AMW.
Tym bardziej, że porozumienie jest możliwe, także w sprawie kontrowersyjnych działek przy Muzeum Armii Krajowej, gdzie prywatnemu właścicielowi mają być zaproponowane grunty do zamiany, natomiast spory o to, czy kilka lat temu transakcja była niezgodna z prawem, mają być rozstrzygane osobno.
Tekst:
(GEG)
Źródło: ''Dziennik Polski'' z dnia 16 września
2008 r.