Plan niezgody
Po
raz pierwszy problem planu zagospodarowania
przestrzennego Bodzowa i Kostrza przedstawiliśmy
w maju, w reportażu ''Plan niezgody''.
Po dwóch i pół miesiąca wywołująca duże
emocje sprawa nadal nie znalazła rozwiązania.
Dziś prezentujemy opinie kolejnych osób
zaangażowanych w debatę nad tym dokumentem.
Przygotowany przez Biuro Planowania Przestrzennego
UMK i udostępniony do wiadomości publicznej
projekt planu zagospodarowania przestrzennego
Bodzowa, Kostrza, Pychowic i Skotnik przewiduje
na 90 proc. rozpatrywanego obszaru tereny
zielone miasta Krakowa (m. in. parki i ogród
botaniczny), a także pole golfowe i korty
tenisowe wraz z infrastrukturą.
Taka konstrukcja budzi sprzeciw mieszkańców,
w większości od pokoleń właścicieli tamtejszych
gruntów, którzy mieli nadzieję na przekształcenie
swoich działek w tereny budowlane.
Tymczasem w projekcie planu pod budownictwo
przewidziano zaledwie 10 proc. rozpatrywanego
obszaru.
W takiej sytuacji mieszkańcy powołali komitet
protestacyjny i rozpoczęli zbieranie podpisów
pod pismem skierowanym do prezydenta miasta
Jacka Majchrowskiego.
Swoje podpisy pod protestem złożyło ponad
czterysta osób.
Inną formą walki z planem było składanie
w miejskim Biurze Planowania Przestrzennego
wniosków o jego zmianę.
Protest mieszkańców poparła także Rada Dzielnicy
VIII.
Mieszkańcy obawiają się, że zakaz zabudowy
sprawi, iż wcześniej czy póżniej będą musieli
pozbyć się swoich gruntów za grosze.
A wtedy być może pojawi się inwestor, który
je wykupi i zabuduje polem golfowym lub
osiedlem mieszkaniowym...
Z kolei przeciwko ewentualnej nadmiernej
zabudowie protestują krakowscy ekolodzy,
podkreślając przyrodnicze znaczenie tych
terenów.
TRZEBA WYWAŻYĆ PROPORCJE - mówi
Grzegorz Stawowy, przewodniczący Komisji
Planowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska
Rady Miasta Krakowa.
- Jak Pan ocenia projekt planu zagospodarowania
przestrzennego dla Bodzowa i Kostrza?
- Plan ma charakter ochronny, ale tak naprawdę
powierzchnia przeznaczona w nim pod zabudowę
jest bardzo niewielka i wynosi zaledwie
5 procent.
Na terenie położonym tak blisko centrum
miasta i tak atrakcyjnym widokowo jest to
ewidentne marnotrawstwo przestrzeni.
Poza tym plan obejmuje zbyt wiele obszarów
- część Skotnik, część Pychowic, Bodzów
i Kostrze to obszary bardzo się od siebie
różniące.
- Czy przewidziane w planie pozbawienie
tamtejszych mieszkańców szansy na przekwalifikowanie
swoich działek z rolniczych na budowlane
ma jakieś uzasadnienie?
- W ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu
przestrzennym istnieje zapis mówiący, że
plan przestrzenny może do pewnego stopnia
ograniczyć prawo własności.
W interesującym nas przypadku pojawia się
pytanie, na ile takie ograniczenie jest
konieczne w odniesieniu do mieszkańców Bodzowa,
Kostrza, Skotnik i Pychowic.
Moim zdaniem potrzebny jest tutaj zdroworozsądkowy
kompromis pomiędzy dopuszczeniem zabudowy
jednorodzinnej, a ochroną reszty terenu.
Bodzów i Kostrze mają wiele pięknych miejsc
i rzeczywiście należy je chronić.
Natomiast nie widzę żadnego uzasadnienia,
by nie budować domów wzdłuż dróg i innych
ciągów komunikacyjnych.
Poza tym przedstawiony nam projekt planu
nie tyle ogranicza prawo własności wielu
mieszkańców, ile zupełnie ich go pozbawia.
- Na omawianym terenie projekt przewiduje
m. in. stworzenie ogrodu botanicznego Uniwersytetu
Jagiellońskiego, parku oraz pola golfowego.
Jak zrealizować te założenia skoro 90 procent
tamtejszych gruntów jest własnością prywatną?
- Teoretycznie sprawa jest prosta - gmina
powinna wykupić teren od prywatnych właścicieli.
W praktyce jednak będzie to koszt setek
milionów złotych, których miasto nie ma.
Na wszystkie wykupy zaplanowano w Krakowie
w tym roku kwotę około 30 milionów złotych.
Taki manewr finansowy nie będzie zatem możliwy.
Co do ogrodu botanicznego UJ, na który przewidziano
35 procent terenu, czyli 192 hektary, to
grunt musiałaby wykupić uczelnia.
Rozmawiałem jakiś czas temu z rektorem UJ
prof. Karolem Musiołem, który powiedział
mi, że uniwersytet nie ma obecnie środków
na taką inwestycję.
Wszystkie pieniądze przeznaczane są na budowę
drugiego kampusu i rozbudowę Auditorium
Maximum.
Co zaś do pola golfowego, to projekt rzeczywiście
dopuszcza budowę pola wraz z infrastrukturą.
Tutaj gmina musiałaby zapłacić właścicielom
za obniżenie wartości gruntu, natomiast
teren pod samo pole musiałby wykupić inwestor.
- Krakowskie organizacje ekologiczne
podkreślają, że jest to teren bardzo cenny
przyrodniczo.
Jak zatem pogodzić racje mieszkańców, biura
planowania przestrzennego i ekologów?
- Unia Europejska zwróciła się do organizacji
pozarządowych z państw członkowskich o wskazanie
terenów do tzw. programu Natura 2000.
Część obszaru objętego planem, leżąca między
ulicami Widłakową a Tyniecką, została prawdopodobnie
do tego programu zgłoszona.
Oznacza to, że w perspektywie obowiązywałby
tam zakaz inwestycji oddziałujących na środowisko,
w tym także zakaz budowy domów.
Problem w tym, że lista obszarów zgłoszonych
do Natury 2000 nie jest opracowywana w Ministerstwie
Środowiska, więc nie ma możliwości sprawdzenia
co się na niej znajduje.
Położony nad Wisłą obszar Bodzowa i Kostrza
jest rzeczywiście bardzo piękny i malowniczy,
ma również swoją wartość przyrodniczą.
Jednak wydaje mi się, że miasto i Urząd
Marszałkowski po to inwestują w utrzymanie
wałów wiślanych, żeby było tam bezpiecznie
i można się było budować.
Uważam zatem, że konieczne jest bardzo staranne
wyważenie proporcji między dążeniem do ochrony
tego obszaru a naturalnym dążeniem do jego
zabudowy.
- Ile uwag do projektu wpłynęło do miejskiego
biura planowania?
- Mieszkańcy, strony, osoby fizyczne i prawne
złożyły 796 uwag.
W całości uwzględniono 43 uwagi, częściowo
- 13.
W sumie uwzględniono 56 wniosków, co daje
około 5 procent.
740 uwag nieuwzględniono w ogóle.
Najwięcej wniosków dotyczyło dopuszczenia
możliwości zabudowy: jednorodzinnej, wolno
stojącej, szeregowej i bliżniaczej.
Część uwag sprzeciwiała się budowie pola
golfowego, część natomiast dotyczyła kwestii
ochrony przyrody i została złożona przez
organizacje ekologiczne.
Te uwagi zostały w większości uwzględnione.
Uwzględnienie zaledwie 5 procent złożonych
wniosków jest moim zdaniem bardzo niepokojące
i oznacza, że głos mieszkańców zupełnie
nie został wysłuchany.
- Jakie będą dalsze losy projektu?
- Obecnie znajduje się on w Ministerstwie
Rolnictwa, gdzie przeprowadza się znaną
skądinąd procedurę odrolnienia.
Gdy decyzja o odrolnieniu zapadnie, projekt
wróci do Krakowa, odbędą się ostatnie uzgodnienia
i dokument trafi pod głosowanie Rady Miasta.
Zakładam, że może się to stać najwcześniej
jesienią, prawdopodobnie w pażdzierniku.
Gdyby nie głośna afera w Ministerstwie Rolnictwa
i związane z nią zawirowania, sprawa przebiegałaby
o wiele szybciej.
Pierwotnie planowaliśmy bowiem, że głosowanie
planu odbędzie się we wrześniu.
- Jakie będzie stanowisko kierowanej
przez Pana Komisji Planowania Przestrzennego?
- Komisja zaopiniuje plan jeszcze przed
głosowaniem.
Będziemy starali się wydłużyć czas tzw.
drugiego czytania planu, by można było zapoznać
się dokładniej z wnioskami mieszkańców i
być może część z nich jednak uwzględnić.
Co zaś do stanowiska komisji, to jeśli nie
uda się wprowadzić daleko idących zmian,
będę rekomendował kolegom i koleżankom odrzucenie
planu.
Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem
w chwili obecnej będzie właśnie odrzucenie
go i poczekanie na zmianę studium.
Nowe studium zostanie uchwalone za około
20 miesięcy.
Wtedy będzie można na nowo przystąpić do
opracowywania planów miejscowych, uwzględniając
oczywiście postulaty mieszkańców.
Odrzucenie planu pociąga za sobą jednak
pewne niebezpieczeństwo, a mianowicie możliwość
zabudowy tego obszaru w oparciu o decyzje
WZ.
Byłoby fatalnie, gdyby piękny teren pokryła
chaotyczna i nieuporządkowana zabudowa.
Jest jeszcze inny wart rozważenia pomysł,
a mianowicie przygotowanie planów miejscowych
o charakterze scaleniowym - grunty poddaje
się komasacji, na nich w sposób uporządkowany
wydziela nowe działki oraz sieć dróg dojazdowych.
Ten teren aż prosi się o harmonijną, ładną
zabudowę willową.
Mariusz Waszkiewicz, prezes krakowskiego
Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody: ZŁOŻYLIŚMY
KILKANAŚCIE UWAG
- Jak Pan ocenia projekt planu zagospodarowania
przestrzennego dla Bodzowa i Kostrza?
- Zacznę od stwierdzenia, że plan ten jest
po prostu niezbędny.
Teren Bodzowa, Kostrza, Pychowic i Skotnik
już teraz jest na najróżniejsze sposoby
degradowany, m. in. przez niekontrolowaną
zabudowę.
Tylko plan zagospodarowania przestrzennego
może uchronić go od dalszej degradacji.
A co do oceny, to ogólnie jest ona pozytywna.
Plan wytycza właściwe kierunki ochrony tych
cennych obszarów.
Naszej pozytywnej oceny nie zmienia fakt,
że złożyliśmy w miejskim biurze planowania
przestrzennego kilkanaście uwag do planu.
Chodzi o poprawienie pewnych rozwiązań,
takich jak np. wstawienie zapisu o pozostawieniu
niezabudowanego tzw. korytarza ekologicznego
czy też usunięcie pozornie proekologicznego
zakazu wycinania zadrzewień i krzewów.
Ten ostatni zakaz w przypadku łąk jest absurdalny.
Łąki pełne cennych roślin zarastają osikami,
których nie będzie można usunąć.
Bulwersującą sprawą jest kwestia pola golfowego,
które nie wiadomo skąd się tam pojawiło
i którego nie chcą ani mieszkańcy, ani ekolodzy.
Nie jest to bynajmniej inwestycja proekologiczna,
bo łąki golfowe są bardzo ubogie we florę
i faunę, a rosnąca na nich trawa jest modyfikowana
genetycznie.
- Co przyrodniczo cennego jest na tym obszarze,
że powinien być chroniony?
- Mamy tam do czynienia z dwoma ważnymi
enklawami.
Pierwsza znajduje się między ulicą Tyniecką
a doliną Wisły (teren wokół Fortu Bodzów),
druga to tzw. łąki Królówki.
W kawernach (czyli sztucznych jaskiniach)
Fortu są zimowiska nietoperzy, a wokół Fortu
cenne murawy kserotermiczne.
Sam Fort i jego otoczenie mają znaczenie
historyczne.
Ciekawe jest też pewne odniesienie literackie:
mało kto wie, że znana z ''Krzyżaków'' szarża
Zbyszka z Bogdańca na posła zakonu miała
miejsce właśnie w Kostrzu.
Plan dopuszcza w okolicy Fortu aktywność
szybowniczą i budowę hangaru dla szybowców.
Uważamy, że jest to fatalne rozwiązanie.
Z kolei łąki Królówki to ewenement nie tylko
na skalę Krakowa.
Nawet w znacznej odległości od miasta nie
ma tak dobrze zachowanych łąk trzęślicowych.
Powinny być chronione nie tylko pod względem
pojedynczych rosnących tam gatunków, ale
jako całe zbiorowisko.
Rośnie tam m. in. kosaciec syberyjski, pełnik
europejski, mieczyk dachówkowaty.
Dochodzą do tego niezwykle cenne przyrodniczo
motyle modraszki.
Motyl ten ma bardzo skomplikowany cykl rozrodczy
- dość powiedzieć, że jego larwy są przenoszone
przez mrówki do mrowiska i tam rozwijają
się w odpowiedniej temperaturze i na odpowiednim
poziomie.
Cykl jest bardzo skomplikowany i nie da
się go ot, tak po prostu przenieść w inne
miejsce.
Cenna przyrodniczo jest młaka z turzycą
Duvala, obecnie niestety razem ze storczykami
i kosaćcami rozjeżdżana przez szalejących
tam motocrossowców.
- Jak pogodzić dążenie mieszkańców
Bodzowa i Kostrza do budowania domów na
swoich działkach z koniecznością przyrodniczej
ochrony tego terenu?
- Nie wszystkie grunty muszą mieć charakter
budowlany.
Obszar ten nigdy nie był terenem budowlanym,
a zawsze rolnym.
Utrzymanie charakteru rolnego odbyłoby się
z korzyścią dla wszystkich.
Warunkiem zachowania łąk Królówki jest bowiem
ich systematyczne koszenie.
Łąki niekoszone zarosną, a chronione gatunki
zanikną.
Zaś wracając do dążenia do zabudowy: stawianie
domów w bezpośrednim sąsiedztwie wału wiślanego
nie jest dobrym pomysłem.
- A jak TnROP podchodzi do idei
budowy na interesującym nas terenie ogrodu
botanicznego?
- Jest to pomysł dość kontrowersyjny.
Gdyby ogród miał wyglądać tak, jak przy
ulicy Kopernika, byłoby to nieporozumienie.
Terenów cennych przyrodniczo ze względu
na występujące tam rośliny nie należy degradować
pod inne rośliny.
Z ostatnich informacji, jakie mam, wynika
jednak, że celem stworzenia tam ogrodu będzie
utrzymanie dotychczasowej różnorodności
biologicznej.
- Jak według Pana powinno zatem
wyglądać zagospodarowanie tego z różnych
względów cennego terenu?
- Uważam, że najlepszym rozwiązaniem byłoby
przyjęcie opracowanego przez miasto projektu
zmodyfikowanego o zgłoszone przez nas wnioski
dotyczące, jak już wspomniałem: zachowania
korytarza ekologicznego, rezygnacji z szybowców
i hangaru, rezygnacji z pola golfowego oraz
możliwości usuwania niepotrzebnych zadrzewień.
Tekst:
Paweł Stachnik, (PS)
Źródło: ''Dziennik Polski'' z dnia 29 lipca
2007 r.