W imieniu mniejszości

 

Kiedy radujecie się Państwo z faktu, że Wasze protesty i zaangażowanie zaowocowały uniemożliwieniem wejścia w życie - przygotowanego z wielkim trudem - planu zagospodarowania dla terenu Bodzowa i Kostrza, w tym czasie niepomiernie bardziej liczna grupa osób ma miny niewesołe.

Znależli się w niej nie tylko ci, którzy nad planem pracowali, próbując w najlepszy możliwy sposób pogodzić interesy właścicieli gruntów w tych okolicach i interesy tzw. nadrzędne, potrzebę ochrony środowiska i zapobieżenie rozrastaniu się miasta w niekontrolowany sposób.

O wiele więcej jest osób, których pogardliwie określacie Państwo miłośnikami ''ptaszków i motylków'', a którzy rozumieją, że odrzucenie planu spowoduje nieodwracalne zniszczenie walorów przyrodniczych Bodzowa i Kostrza.

Te ''piękne ogrody'', które według Państwa zastąpić mają w przyszłości obecne pola, łąki i zagajniki, będą tylko marnym substytutem istniejącej bioróżnorodności; niestety, jak widać po rezultatach dyskusji nad uchwaleniem planu, świadomość tego faktu zupełnie przegrywa z perspektywą rychłego zarobienia ogromnych pieniędzy na sprzedaży działek pod zabudowę - nie ukrywajmy, dobrze Państwo wiecie, że miasto nigdy nie byłoby w stanie zapłacić podobnych sum za grunty nabyte pod tereny zielone i dlatego się na nie godzicie.

Inna, zdecydowanie liczniejsza grupa osób zasmuconych ogromnie obaleniem planu dla Bodzowa i Kostrza to ci, którym na sercu leży spowolnienie lub zapobieżenie kłującemu w oczy chaosowi podmiejskiej zabudowy.

Niestety, również i oni nie mają siły przebicia wobec determinacji i siły argumentów osób, którzy spodziewają się wielkich zysków ze sprzedaży swoich działek pod inwestycje.

Czy tak już będzie w każdym kolejnym przypadku próby wprowadzenia planu dla okolic, które z punktu widzenia inwestorów są ogromnie atrakcyjne?

Jednym z argumentów, którymi szermował komitet protestacyjny przeciw planowi to ten, że ''żadne miasto nie mogłoby sobie pozwolić na 163 ha przeznaczone pod zieleń''.

Otóż, drodzy Państwo, w Londynie (który jest ogromną europejską metropolią), są takie parki jak Kew Gardens (120 ha), Kensington Gardens (111 ha) czy też Regent's Park (166 ha) i jakoś miasto nie próbuje ich zabudować, zlikwidować, przenieść itp.

Być może problem tkwi w tym, że w dużej mierze są to parki, których grunty należały kiedyś do osób prywatnych i którzy to właściciele NIE zgodzili się na inne przeznaczenie tych, jakże atrakcyjnych działek?

Być może za lat 50 lub więcej znajdą się i w Polsce filantropi, którzy - rozumiejąc potrzebę ochrony środowiska dla samej przyrody i dla żyjących wśród niej ludzi - będą kupowali wielkie działki tylko po to, by ochronić je przed - jakże ludzką - chęcią szybkiego zysku.

Być może też kiedyś krajowe organizacje ekologiczne będą dysponowały takimi kwotami jak brytyjskie Królewskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, by wykupić i dzięki temu zachować wartościowe tereny.

Niestety, jeśli kiedyś to nastąpi, to najprawdopodobniej takich terenów na obrzeżach naszego miasta już dawno nie będzie.

INFO: W maju tego roku miejskie Biuro Planowania Przestrzennego upubliczniło projekt planu zagospodarowania przestrzennego obszaru Bodzów - Kostrze.

Na zdecydowanej większości uwzględnionego obszaru plan przewidywał chronione tereny zielone (m. in. parki i ogród botaniczny), ale także pole golfowe i korty tenisowe wraz z infrastrukturą.

Takie rozwiązanie wzbudziło sprzeciw mieszkańców Bodzowa, Kostrza, Pychowic i Skotnik, w większości od pokoleń właścicieli tamtejszych gruntów, którzy mieli nadzieję na przekształcenie działek w tereny budowlane.

Mieszkańcy zawiązali komitet protestacyjny i rozpoczęli starania o zmianę lub odrzucenie projektu.

Słuszność ich postulatów uznali krakowscy radni - 19 grudnia na posiedzeniu Rady Miasta plan został odrzucony zdecydowaną większością głosów.

Tekst: Jolanta Dąbrowska, (PS)
Źródło: ''Dziennik Polski'' z dnia 19 stycznia 2008 r.

Zobacz Także

blog You tube facebook Twitter

Kontakt


E-mail: fortyck@fortyck.pl

Fortyck.pl