Wzgórze bez planu

 

Plan ochronny dla Wzgórza Błogosławionej Bronisławy jest nieważny - stwierdził wczoraj Wojewódzki Sąd Administracyjny.

Czy to oznacza, że najsłynniejsze tereny zielone Krakowa mogą zostać zabudowane?

3 lata temu straciły ważność wszystkie miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, co oznaczało w praktyce raj dla inwestorów - można budować wszystko i wszędzie, jedynym ograniczeniem jest Prawo budowlane i zasada ''dobrego sąsiedztwa''.

- Aby ochronić te jedne z najcenniejszych w Krakowie terenów zielonych przystąpiliśmy w pierwszej kolejności do sporządzenia nowych planów, m. in. właśnie dla tej okolicy - wyjaśnia Magdalena Jaśkiewicz, dyrektor Biura Planowania Przestrzennego.

- Obserwujemy tutaj ogromny nacisk inwestycyjny, najwięcej wniosków o decyzje o warunki zagospodarowania terenu dotyczy właśnie tych rejonów, które powinny pozostać pod ochroną.

Plan został sporządzony bardzo szybko - w ciągu 12 miesięcy.

- Jeżeli tego planu nie będzie, to stworzy się możliwość odralniania tego terenu kawałek po kawałku i zabudowy - podkreśla dyrektor Jaśkiewicz.

Plan jednak nie spodobał się byłemu już wojewodzie Jerzemu Adamikowi, który zaskarżył go już po uchwaleniu w lipcu ub. roku przez Radę Miasta.

- Plan ten jest niezgodny z prawem - uważa Mirosław Chrapusta, szef Wydziału Prawnego i Nadzoru Urzędu Wojewódzkiego.

- Funkcje pewnych obszarów nie zostały jasno określone.

Użyto zapisu ZO - ''zieleń otwarta'', który jest niejednoznaczny i jest to wymieszanie funkcji.

Z planu wynika, że mogą to być zarówno tereny rolne, jak i leśne, jak i ''zieleń o charakterze parkowym''.

Nie napisano jednak jasno - jaką część terenu oznaczonego jako ZO zajmują np. tereny rolne.

Czyli mogą zajmować np. tylko 1 proc., a pozostała część to będzie ''zieleń o charakterze parkowym''.

Jak tłumaczy Mirosław Chrapusta, jeżeli teren określony jest jako rolny albo leśny, aby go zagospodarować w inny sposób, konieczna jest zgoda marszałka województwa lub ministra.

- W planie natomiast te grunty już zostały w pewien sposób odrolnione - twierdzi.

Wystarczy kolejna zmiana planu i można je swobodnie kwalifikować inaczej.

To może stanowić furtkę dla działań komercyjnych w przyszłości.

Jest to też niebezpieczny precedens - jeżeli teraz dopuścimy takie rozwiązanie, zacznie ono funkcjonować w innych planach.

- To czysta demagogia - tak argumenty wojewody ocenia dyrektor Jaśkiewicz.

- Nasze plany zakładają ochronę i te tereny są objęte absolutnym zakazem zabudowy.

Natomiast odrzucenie planu spowoduje możliwość zabudowy.

To dziwaczne postępowanie, ponieważ plan był wcześniej uzgadniany z wojewodą.

Maria Kaczorowska, autorka planu, tłumaczy, że określenie ''zieleń otwarta'' nie jest w urbanistyce niczym nowym i jest stosowane na całym świecie.

- Nie można w tym rejonie jednoznacznie określić ostatecznego przeznaczenia terenu - wyjaśnia.

- Przyroda ulega nieustannym przemianom.

Łąka, jeżeli nie jest koszona, porasta samosiejkami i powstaje zagajnik.

W większości są to tereny prywatne i prawo nie zezwala na określenie, czy właściciel ma kosić swoją działkę, czy nie, czy posadzi tam kwiaty, czy też np. jabłonie.

Dlatego nie można było bardziej sprecyzować oznaczeń.

Celem nadrzędnym było jednak pozostawienie otwartego terenu zielonego, chronionego przed zabudową.

Wczoraj Wojewódzki Sąd Administracyjny przychylił się do skargi wojewody i uznał nieważność uchwały Rady Miasta.

Planu więc na razie nie ma, chociaż jeszcze obowiązuje do czasu uprawomocnienia wyroku.

Prawnicy miejscy zapowiadają wniesienie o kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Tekst: (SIE)
Źródło: ''Dziennik Polski'' z dnia 30 maja 2006 r.

Zobacz Także

blog You tube facebook Twitter

Kontakt


E-mail: fortyck@fortyck.pl

Fortyck.pl